Strona 1 z 1

Trzecia niesamowita historia

: ndz lut 24, 2013 1:18 am
autor: Mariade
Zachęcona i poruszona opowieściami Kaliny i Bożenny opiszę moją historie rodzinną, dzięki której zobaczyłam nieznaną mi kuzynkę.
Moja prababcia Antonina z d. Thiessen przed ślubem mieszkała w Białej Cerkwi pod Kijowem z rodzicami i rodzeństwem, między z innymi starszym bratem Edwardem. Edward był tam złotnikiem, mieszkał z żoną Anną i córką Alidą. Antonina po ślubie wyjechała z Białej Cerkwi, jako żona kolejarza co kilka lat zmieniała miejsce zamieszkania, z zależności od tego, gdzie mąż znalazł pracę. Niemniej cały czas utrzymywała serdeczne stosunki z Edwardem i Anną, korespondencja kwitła w obie strony. Antonina z mężem i dziećmi w 1920 roku uciekła do Polski, przywożąc wielką paczkę listów i zdjęcia jako cenny skarb łączący ją ze światem, który straciła.
Kilka lat temu zaczęłam czytać te listy, odtwarzać rodzinne koligacje, związki - fascynująca lektura. W jednym z listów z 1902 roku Edward opisuje m. in, że córka Alida, dwudziestoparoletnia, opiekuje się dziećmi w różnych domach i aktualnie jest u państwa L [..] w Szamrajówce, zajmuje sie kilkuletnią dziewczynką i dwuletnim chłopczykiem.
Ponieważ wiedziałam, że Antonina miała jeszcze inne, oprócz Edwarda rodzeństwo pomyślałam, że może zacznę moje poszukiwania ich w Białej Cerkwi i tu pomogło mi właśnie forum VGD, mianowicie skierowano mnie do najbardziej kompetentnego historyka i mieszkańca stamtąd - Eugeniusza Czernieckiego. Opisałam mu moje rodzinne powiązania z Białą Cerkwią i pobliską Szamrajówką, gdzie oprócz słynnej stadniny mieściła się cukrownia Branickich. W tejże cukrowni pracował brat pradziadka czyli szwagier Antoniny.
Eugeniusz Czerniecki słysząc hasło Szamrajówka napisał mi, że w Warszawie mieszka pan L., którego ojciec pochodził z Szamrajówki i który jest również zainteresowany tymi okolicami. Nazwisko to z czymś mi się kojarzyło ale w pierwszym momencie nie zorientowałam się, że znam je z listów. Okazało się, że dziadek pana L. pracował również w cukrowni.
Kiedy spotkałam się z panem L. i powiedziałam mu, że jego nazwisko przewija się w moich listach rodzinnych, pokazałam fragment listu Edwarda, pokręcił z niedowierzaniem głową i pokazał mi zdjęcie, na którym bratanica mojej prababci Antoniny, Alida Thiessen siedzi na werandzie domu państwa L. w Szamrajówce jako opiekunka dwuletniego wówczas ojca pana L. i jego siostry. Zdjęcie, które również jako cenna pamiątka rodzinna przewędrowało tysiące kilometrów, przetrwało rewolucję, wojny aby trafić do mnie tak nieoczekiwanie.
I jak tu nie wierzyć, że cuda się zdarzają?
Pozdrawiam
Maria