I komentarz do wspomnianego tekstu:
"Nie róbmy sensacji. To nie białoruska lista katyńska. I jest znana od lat"
- Lista ta jest wiarygodna, autentyczna i znana nam od drugiej połowy lat 90. Wówczas to Aleksander Gurjanow z Memoriału odnalazł to w archiwach postsowieckich i przekazał do nas. Dokument ten zdeponowany jest w Ośrodku Karta - powiedział o liście odnalezionej przez prof. Lebiediewą prof. Wojciech Materski, dyr. Instytutu Studiów Politycznych PAN, historyk i przedstawiciel Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych. Zaprzeczył, by była to poszukiwana białoruska lista katyńska.
- Z całą pewnością są to osoby z więzień, czyli są to ofiary z białoruskiej listy katyńskiej, ale nie tylko. Są tam również osoby, które były deportowane, które były przewożone do różnych aresztów, osoby, które w ogóle nie zostały objęte operacją katyńską. Zatem jest to rutynowa lista wszelkich konwojowań dokonywanych przez 15. Brygadę Wojsk Konwojowych NKWD w pierwszych miesiącach 1940 r. Z całą pewnością na liście są nazwiska osób, które potem trafiły na białoruską listę katyńską, ale są również osoby, które trafiły na zesłanie - dodał Materski.
Czyli lista odnaleziona przez Lebiediewą nie jest - jak mówi Materski - listą katyńską, choć ma dla historyków duże znaczenie: - To jest dokument ważny, istotny, dobrze, że on został nagłośniony w Rosji. U nas jest on znany, aczkolwiek tylko wąskiemu gronu specjalistów. W jakimś sensie może on być pomocny dla odtworzenia listy białoruskiej, chociażby przez porównanie z listami rodzin deportowanych w głąb sowieckiej Rosji. Jeśli osoby, które są na liście białoruskiej przepadły, a ich rodziny były deportowane w ramach pierwszej czy drugiej deportacji, to z całą pewnością są to osoby, które możemy utożsamiać z listą białoruską.
Podobnie twierdzi Ośrodek Karta. - Na podstawie porównania skanu strony z wykazu odnalezionego przez prof. Natalię Lebiediewą umieszczonego na stronie internetowej
http://www.gazeta.pl i w dzisiejszym wydaniu "Gazety Wyborczej" z odpowiednią stroną z wykazu, który znajduje się w zbiorach Ośrodka Karta, możemy z całą pewnością stwierdzić, że znaleziony wykaz nie jest "listą białoruską" - napisali w oświadczeniu przesłanym PAP badacze z Ośrodka Karta.
Materski: Trzeba tę sensację stonować
- Ale sam dokument odkryty przez prof. Natalię Lebiediewą ani nie jest listą białoruską, ani nie zawiera nazwisk wyłącznie z listy białoruskiej. Natomiast zawiera również nazwiska z listy białoruskiej. Ale w jakim stopniu, w jakim zakresie? Nie wiemy, dopóki tej listy nie będzie. To jest dokument pomocniczy i ważny, który przypomniano po latach w dość takim sensacyjnym entourage'u, ale trzeba tę sensację stonować, bo jak się przyjrzałem dokładnie, jest to dokument znany - podsumował prof. Materski.
"Gazeta Wyborcza" podała wczoraj, że prof. Natalia Lebiediewa odnalazła w Rosyjskim Wojskowym Archiwum Państwowym poszukiwaną od lat białoruską listę katyńską, czyli listę polskich obywateli wywiezionych do katowni w Mińsku. Losy i imienne dane ofiar z białoruskiej listy katyńskiej nie były do tej pory Polsce znane.
Na odnalezionej przez rosyjską badaczkę liście są nazwiska 1996 Polaków przewożonych w 1940 r. z więzień na obszarze włączonym do radzieckiej Białorusi do więzień zarządu NKWD w Mińsku, gdzie, jak się przypuszcza, rozstrzelano ich na rozkaz Stalina.
Białoruska lista katyńska
Białoruska lista katyńska, którą historycy uważają za jedną z największych tajemnic zbrodni katyńskiej z 1940 r., dotyczy 3870 polskich obywateli (z liczby ok. 22 tys. wszystkich ofiar zbrodni katyńskiej). Po agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. osoby te były aresztowane przez NKWD we wschodnich województwach II Rzeczpospolitej, a następnie zamordowane z rozkazu Stalina najprawdopodobniej w więzieniu NKWD w Mińsku. Przypuszczalnie miejscem pogrzebania Polaków są Kuropaty pod Mińskiem (obecnie w granicach miasta), które były terenem pochówku ofiar NKWD w latach 1937-1941.
Ustalenie liczby 3870 ofiar znajdujących się na białoruskiej liście katyńskiej wiąże się z notatką z 1959 r. szefa KGB Aleksandra Szelepina skierowaną do I sekretarza KC KPZR Nikity Chruszczowa. W notatce Szelepin informuje, że na sowieckiej Białorusi i Ukrainie zamordowano 7305 polskich obywateli, a znana tzw. ukraińska lista katyńska zawiera 3435 nazwisk. 3870 to brakujące nazwiska ofiar z białoruskiej listy katyńskiej.
W latach 1988-1989 przeprowadzono badania cmentarzyska, podczas których znaleziono przedmioty należące do polskich obywateli. Wśród znalezisk, pochodzących z Polski albo z Europy Zachodniej, poza medalikami Matki Boskiej Częstochowskiej, kaloszami polskich firm jak Rygawar i Gentleman, jest męski grzebień, na którym więzień wydrapał słowa: "Ciężkie chwile więźnia. Mińsk 25 IV 1940. Myśl o was doprowadza mnie do szaleństwa. 26 IV. Rozpłakałem się - ciężki dzień".
Ujawnienie białoruskiej listy katyńskiej - obok odtajnienia całej dokumentacji rosyjskiego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej, zmiany jej kwalifikacji prawnej oraz rehabilitacji prawnej wszystkich ofiar - jest najważniejszym polskim postulatem wobec Rosji dotyczącym mordu NKWD z 1940 r.
W 2010 r. władze Rosji na zlecenie ówczesnego premiera Federacji Rosyjskiej Władimira Putina podjęły bezskuteczną próbę odnalezienia listy w archiwach. Listy bezskutecznie poszukiwali także m.in. polscy historycy, Instytut Pamięci Narodowej oraz Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.