Strona 1 z 1

Kwestia uznania dziecka

: czw sty 19, 2012 6:14 pm
autor: Asiek
Pytanie do znawców przedmiotu:

Rok 1610 (jak dobrze pamiętam), wschodnia Wielkopolska, tereny zamieszkałe przez szlachtę zagrodową. Ów jednemu takiemu szlachcicowi rodzi się nieślubny syn. Ojciec uznaje dziecko. Czy żona wtedy jeszcze żyła, czy zmarła – pojęcia nie mam, bo ksiąg zgonów nie widziałam. Nie wiem czy miało to jakieś znaczenie.

Ale: czy takie dziecko miało te same prawa jak dzieci zrodzone z legalnego związku? Czy dziedziczyło po ojcu tak jak reszta? Jak ta kwestia wygladała w prawie na przełomie XVI i XVII wieku?

Re: Kwestia uznania dziecka

: czw sty 19, 2012 9:22 pm
autor: Fronczak Waldemar
Temat ciekawy i konkretnie postawiony. Myślę, że trzeba poczekać na AA Pszczólkowskiego, bo nikt lepiej nie zna tego zagadnienia. :lol:

Re: Kwestia uznania dziecka

: czw sty 19, 2012 11:56 pm
autor: apszczol
W 1610 roku bez szans, bo obowiazywalo prawo "de illegitima prole" z 1578 r.
Zadne uznanie - nie dawalo ani szlachectwa, ani dziedzictwa.
Prawo to zostalo zniesione dopiero w 1768 r. i dzialalo wstecz do 1578 r.
Bo sie wowczas okazalo niezgodne z reprobacja z 1505 r.
Zreszta fantastyczna exprertyza prawa napisana na zlecenie "ukrytego"
zleceniodawcy. :)

Re: Kwestia uznania dziecka

: pt sty 20, 2012 8:23 pm
autor: Asiek
Czyli rozumieć mam, że dziecko miało tylko nazwisko i nic więcej?
Jak ojciec umarł, a dzieciak przeżył, to był zdany tylko na siebie?

W zasadzie na tych terenach szlachta była mocno rozrodzona, w jednej wsi siedziało po siedem-osiem osób, wiekszość na połówce łana.
Dodatkowa osoba do dziedziczenia byłaby więc chyba niemile widziana.

Dzięki za wyjaśnienie. Jak zawsze krótkie i zwięzłe :)

Re: Kwestia uznania dziecka

: pt sty 20, 2012 11:43 pm
autor: lappka
Asiek pisze:Czyli rozumieć mam, że dziecko miało tylko nazwisko i nic więcej?
Jak ojciec umarł, a dzieciak przeżył, to był zdany tylko na siebie?
Nie tylko ojciec!
Jeśli zmarło którekolwiek z rodziców biologicznych dziecka, nie wziąwszy uprzednio ślubu,
wówczas ..po herbacie.... szlachectwa dziecko nie zdążyło dostać.

W okresie staropolskim (ale i przez cały XIX w. o ile sie nie mylę także)
uznanie dziecka nie dawało mu praw dziedziczenia i praw stanowych.
To było możliwe tylko dla dzieci, których rodzice pozostawali w stanie małżeńskim
(nie istotne było czy dziecko było urodzone jako nieślubne czy nie -
ważne by później tatuś stanął na wysokości zadania i zabezpieczył prawnie przyszłość potomka,
biorąc ślub z mamusią dziecka - choćby i na łożu śmierci)
Dodatkowa osoba do dziedziczenia byłaby więc chyba niemile widziana.
Przede wszystkim potomstwo ze służącej/kochanki/przyjaciółki/wakacyjnej miłości* (niepotrzebne skreślić)
nie mogło dziedziczyć ziemi na tych samych prawach co przyrodni bracia urodzeni z małżonki ojca.

O ile nieślubne potomstwo przytrafiło się kawalerowi/wdowcowi - problem ożenku,
i uznania potomstwa technicznie był jak najbardziej możliwy.
Gorzej gdy nieślubne dzieci pojawiły się w trakcie trwania małżeństwa -
biorąc pod uwagę długość życia mężczyzn - nie miały szans na legalizację
(nie oszukujmy się - najczęściej też ojciec nie miał ochoty na ich uznanie)

Re: Kwestia uznania dziecka

: pt sty 20, 2012 11:55 pm
autor: RomanK
Wszystko ładnie, ale to nie jest takie proste.
Primo - omijano ten nieprzychylny dzieciom nieślubnym przepis, który je wydziedzicza, legując im w testamentach jakieś sumy lub zapisując je
Secundo - więcej o dzieciach nieślubnych wiadomo z metryk niż z życia cywilnego, gdzie spotyka się je rzadko, zdaje się spora część z nich, po otrzymaniu kasy od ojca wyprowadzało się daleko
Tertio - nie do końca wiadomo, jaki mieli status prawny, nie dziedziczyli szlachectwa, owszem, ale też nie byli poddanymi, uznanie takich dzieci przez dziedzica wyzwalało je z tzw. "poddaństwa" (i to było ważniejsze nawet niż dziedziczenie nazwiska)
Tak więc w sumie wiele zagadek, to trochę taka "szara strefa" tamtych czasów ;)

Aha - no i najważniejsze! Pamiętajmy że aż do zaborów obowiązywała w Rzeczpospolitej Inkwizycja. Kobieta, matka nieślubnego dziecka, była narażona na szykany, wygnania, procesy inkwizycyjne. Ojciec zresztą też, choć ojców traktowano łagodniej.

Roman

Re: Kwestia uznania dziecka

: sob sty 21, 2012 12:21 am
autor: apszczol
To moze jeszcze pare slow wyjasnienia, bo troche obraz przyciemnial,
a i ja bylem nieprecyzyjny.

1. Do 1578 r. - ogolnie wolna Amerykanka. Wazne by ojciec szlachcic uznal dziecko za swoje.
W teorii dziecko winno bylo dziedziczyc po slubnych rodzicach.
W praktyce - poniewaz nie spisywano metryk - chrztow i slubow - to i dowodzenie takich spraw bylo dosyc trdune.

2. 1578 r. wprowadzenie metryk trydenckich a rownoczesnie konstytucji de illegitime prole.
Szlachectwa zostaly pozbawione wszelkie dzieci szlachty:
a) nieslubne,
b) przedslubne,
c) poslubne zrodzone z pan, ktore przed slubem byly kochankami ojca!!!
Przepis ten w punktach b i c byl niezgodny z reprobacja z 1505 r., a takze i z prawem kanonicznym.
Z moich obserwacji - argument z 1578 r. niejednokrotnie uzywany w procesach szlachty o dziedzictwo dobr i w naganach szlachectwa po tej dacie.

3. Konstytucja 1768 r.
Wykladnia prawa, z moca dzialania wstecz.
Wszystkie dzieci szlachty przedslubne i poslubne, bez wzgledu na stosunki tatusia z mamusia, dziedzicza szlachectwo i dobra. (Ta sama zasade stosowano w prawie napoleonskim, rosyjskim i austryjackim. Natomiast w prawie pruskim byla przeszkoda tylko dla dziedziczenia tytulow arystykoratycznych).

4. W okresie od 1578-1795 dzieci szlacheckie, uznane za nieslubne pozostawaly na wychowaniu matki,
ale pod kuratela starosty. Po osiagnieciu pelnoletnosci starosta wyznaczal im meza lub zone sposrod chlopow z danego powiatu i oddawal je w poddanstwo dziedzica, do ktorego ow malzonek nalezal.

5. Punkt 4 niedotyczy nieslubnych dzieci krolewskich oraz dzieci magnaterii, ktore zazwyczaj byly przeznaczane do stanu duchownego.

Re: Kwestia uznania dziecka

: sob sty 21, 2012 9:51 am
autor: Asiek
Bardzo dziękuję Wam moi Drodzy za wypowiedzi, szczególnie za rozwinięcie tematu :)
Te kwestie są dla mnie nowe, zgłębiam je powoli, nie wszystko jest dla mnie jasne, nie wszystko można znaleźć w sieci, czy książkach, zwłaszcza kiedy niewiadomo czego dokładnie szukać.
Muszę przemyśleć Wasze odpowiedzi, może pojawią się następne pytania.

W każdym razie - dziękuję!

Re: Kwestia uznania dziecka

: sob sty 21, 2012 10:47 am
autor: apszczol
Z moich obserwacji - argument z 1578 r. niejednokrotnie uzywany w procesach szlachty o dziedzictwo dobr i w naganach szlachectwa po tej dacie.
To ja jeszcze odnosnie tej mojej wlasnej wypowiedzi dodam nieco.

Pare dni temu ogladalem protokoly z obrad Rady Nieustajacej (rzad I RP, ustanowiony na sejmie 1775).
Protokoly te jak wiadomo zaginely po III rozbiorze i nigdy ich nie odnaleziono - zapewne zniszczone czy spalone. A jesli co "zapewne zniszczone i spalone" - to znaczy, ze zalega w archiwach, tylko zle opisane w inwentarzu. :)
Tak czy owak sa w komplecie - wszystkie sesje Rady 1775-1790 (czyli za pelny okres jej funkcjonowania).
Otoz w 1776 r. na obradach byla wstepnie omawiana sprawa z 1726 r., gdy skutecznie na Trybunale zarzucono szlachciance nieprawe pochodzenie i pozbawiono ja dziedzictwa. Obecne odwolanie bylo niewatpliwie skutkiem przepisow z 1768 r. Rada odeslala sprawe do wlasciwego sadu - do rozpatrzenia.