UWAGA: Od kwietnia 2018 roku Forgen.pl zawiesił swoją działalność. Na poniższej stronie znajduje się archiwum serwisu. Możliwość logowania i rejestracji nowych kont została zablokowana. W celu uzyskania porad genealogicznych zapraszamy na inne fora o tej tematyce: genealodzy.pl, Wielkopolskie Towarzystwo Genealogiczne Gniazdo

Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Wolne forum wymiany myśli, doświadczeń i wiedzy

Moderator: Moderatorzy



AUTOR TEMATU
Matysiak
Posty: 232
Rejestracja: ndz paź 04, 2009 1:01 am
Podziękował/a: 1 raz
Podziękowano: 13 razy

Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Post autor: Matysiak » pn lut 25, 2013 12:55 pm

Zastanawiam się skąd wśród Polaków (obecne prawie w każdej rodzinie, a w chłopskiej to już praktycznie w każdej - w tym mojej) wzięły się te legendy o skonfiskowanym majątku, przegraniu wielkiego majątku (często z dworkiem lub pałacem) w karty czy popełnieniu mezaliansu?

Czy nasi przodkowie np. XIX w. też mamili swoje dzieci i wnuki takimi opowiastkami?

Jakie jest podłoże tych legend i mitów?

W mojej rodzinie były 3 takie przypadki - w jednym przegrania majątku (dworku) w karty, w drugim zmiany nazwiska ze szlacheckiego na chłopskie i ucieczka przed prześladowaniami a w trzecim popełnienia mezaliansu. Oczywiście wszystko to okazało się wierutną bzdurą z palca wyssaną.

A mój ulubiony przykład (z mojej rodziny) to taki gdzie od części rodziny słyszałem że przodek o nazwisku Chyziak miał uciec z Litwy przed prześladowaniami a wcześniej był szlachcicem noszącym nazwisko na -ski i miał wielkie dobra na Litwie, natomiast druga część rodziny (chyba nie znająca pierwszego mitu) sprzedała mi opowiastkę o tym jakoby żona tego Chyziaka była z bardzo bogatej rodziny i rzekomo popełniła wielki mezalians żeniąc się z tym Chyziakiem. :lol:

Oboje okazali się być niepiśmiennymi robotnikami (pochodzącymi z chłopów) w dobrach Teresin k. Sochaczewa. :rotfl:

Pozdrawiam
Piotr - potomek mazowieckich chłopów, wielkopolskich mieszczan i litewskiej szlachty

Awatar użytkownika

Fronczak Waldemar
Posty: 2085
Rejestracja: czw kwie 10, 2008 10:48 pm
Lokalizacja: Łódź
Podziękował/a: 15 razy
Podziękowano: 235 razy
Kontakt:

Re: Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Post autor: Fronczak Waldemar » pn lut 25, 2013 2:06 pm

To bardzo cenna uwaga, szczególnie przydatna dla wszystkich początkujących rodzinnych historyków.
Można powiedzieć przestroga.
W swojej karierze spotkałem wiele tego typu opowiastek i zazwyczaj żadna z nich nie wytrzymuje weryfikacji z dokumentami.
Bywają oczywiście przypadki, że gdzieś na dnie takiej legendy ukryte jest ziarenko prawdy, ale zazwyczaj ma się ono nijak do tego, co było w rzeczywistości.
Niekiedy zwracają się do mnie znajomi z prośbą o poradę genealogiczną i zaczynają od takich właśnie sensacji. Trzeba wiele wyczucia, bo zbyt stanowcze "sprowadzenie na ziemię" lub pytania o konkrety mogą spowodować pogorszenie stosunków towarzyskich - wszak odzieramy kogoś z jego marzeń i tradycji rodzinnych.
To tak, jak było z bohaterem "Konopielki" Redlińskiego i zakopanym pod gruszą złotym koniem, o którym całe pokolenia gospodarzy Taplar bajali w długie zimowe wieczory, marząc ile by za niego można było kupić.

Trzeba zawsze pamiętać, że jeśli odbieramy komuś jego legendę, to musimy dać coś z zamian. Dla nas jest oczywiste, że owym czymś jest prawda historyczna, wiedza o przodkach, ale pamiętajmy, ze nie dla każdego ma to jednakową wartość.
Niektórzy wolą tkwić w micie o niegdysiejszym majątku, o bliżej nieokreślonych bohaterskich przodkach, o świetlanej przeszłości, którą popsuł dziadzio utracjusz, albo podły zaborca.
Czasami lepiej jest takich ludzi zostawić w ich krainie fantazji :F

A skąd się to bierze?
Być może prowadzono na ten temat już jakieś badania?
Mogę tylko mówić o własnych domysłach opartych na tym, co zaobserwowałem.
Dość często u podłoża takich opowiastek leży jakieś zdarzenie lub okoliczność na tyle odległa w czasie, na tyle niejasno zapamiętana, że pozwala budować najbardziej fantastyczne interpretacje.
Wśród rodzin chłopskich krążą często opowiastki o nieślubnym pochodzeniu od dziedziców, a jako argumentację podaje się karierę przodka, albo fakt, że ktoś z dworu trzymał dziecko do chrztu.
Popularne są także legendy o wielkim majątku, który rozrasta się do połowy wsi. Były one szczególnie popularne w czasach gdy dla przeciętnego chłopa swobodny dostęp do ksiąg hipotecznych, do tabel uwłaszczeniowych i tym podobnych źródeł był nieznanym lądem.
Opowiastki te pojawiały się w czasach przedwojennych, gdy na jedno dziecko przypadało już kilka mórg ziemi, a przecież żyli jeszcze starsi, którzy pamiętali, że gospodarstwo było wielokroć większe. Wystarczyło pięćdziesiąt lat od uwłaszczenia by z 20 hektarów pozostały skrawki ziemi.
Czasami co bardziej obrotni chłopi inwestowali w ziemię, która stała się towarem. Na Kujawach w końcu XIX wieku gdy wielu chłopów ruszyło za ocean, ziemię mozna było kupić za niewielkie pieniądze.
Niektórzy chłopi wyspecjalizowali się w kupnie-sprzedaży i w krótkim czasie dorabiali się pokaźnych majątków. Wielu kupowało rozparcelowane folwarki nosząc się później niczym dziedzice i próbując dorabiać sobie życiorysy i genealogie.
Tu przypomina się opisana przez Reymonta W "Chłopach" postać Kaczmarskiego, który wcześniej zwał się Kaczmarkiem i kupował dworek od starego Borowieckiego.
Być może część z tych legend ma swoje podłoże w psychologii, w próbie poprawienia swojego samopoczucia. Opowieści takie miały dowartościować rodzinę w oczach innych.
Wystarczyło podobieństwo nazwiska, do nazwiska znanego jako szlacheckie, a już był pretekst do snucia opowiastek.
Utraty majątków, wydziedziczenia na skutek popełnionych mezaliansów, to jakby echa popularnych romansów zamieszczanych w prasie bulwarowej na przełomie XIX i XX wieku. Mogły stanowić inspirację.
Zarządzanie majątkiem dziedzica, pełnienie "ważnych" funkcji, "chodzenie z panem na polowania" to również dość popularne wątki.
To nic, ze zarządzanie sprowadzało się do pełnienia funkcji karbowego, że ważna funkcja, to foryś lub forczman, a chodzenie na polowanie odbywało się z całą wsią w formie nagonki - legenda zaczyna żyć własnym życiem.

Na ten temat można napisać książkę. Większość z nas ma w swoim dorobku konfrontację z takimi rodzinnymi legendami i zapewne może się tym podzielić, ku przestrodze "młodych" genealogów, którzy czasami starają się udowodnić prawdziwość takich przekazów, zamiast prowadzić badania nad historią rodzinną.
Często udowodnienie legendarnego szlachectwa przysłania przyjemność z odkrywania historii naszych przodków i staje się takim świętym Grallem :lol:
Waldemar Fronczak
Po ojcu Kurp, po matce Księżak

Odwiedź : http://www.biurowaldi.pl/

Awatar użytkownika

maciejamarkowski
Posty: 138
Rejestracja: pt lis 19, 2010 9:01 pm
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował/a: 31 razy
Podziękowano: 16 razy
Kontakt:

Re: Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Post autor: maciejamarkowski » pn lut 25, 2013 2:30 pm

Witam,
A ja mam teraz opowieść w drugą stronę.
Opowieść co prawda nie rodzinna, ale ze stron gdzie kiedyś mieszkali.
Mój pra przodek miał być utracjuszem, przepuścić majątek w Monte Carlo i na koniec popełnić samobójstwo.
No cóż, dobra były stosunkowo duże, ale od lat mocno zadłużone. Więc zostały zlicytowane.
Nie było go na miejscu, bo był w szkołach (dobrami zarządzała matka).
Żył ponad 30 lat dłużej niż na to wskazuje legenda, dobrze się ożenił się, miał dzieci, a ja jestem żywym dowodem, że wtedy samobójstwa nie popełnił.

W innej części rodziny okazało się, że nawet erraty nie można stworzyć do napisanej historii, a trzeba ją pisać od nowa - w opisie nie mogłem znaleźć ani jednego w pełni prawdziwego zdania.
Jednak w każdym zdaniu kryło się ziarno prawdy - bez tej historii nie dotarłbym tak daleko.
I znów raczej było pomniejszanie zasług i majątku rodzinnego niż go powiększanie (oprócz jednego przypadku, gdy w rodzinie mówiło się, że pra był był właścicielem folwarku, a tak na prawdę tylko dzierżawcą).

Pozdrawiam
Maciej
---------------------------------
Maciej Adam Markowski
http://www.kimonibyli.pl/


Mirosława
Posty: 78
Rejestracja: śr maja 30, 2012 3:50 pm
Podziękował/a: 2 razy
Podziękowano: 2 razy

Re: Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Post autor: Mirosława » pn lut 25, 2013 3:32 pm

Witam, w mojej rodzinie było nietypowo.
Rodowe nazwisko mojej mamy Skrzynecka, zawsze kojarzyło się z gen. Skrzyneckim. Natomiast, począwszy od dziadka wszyscy stanowczo temu zaprzeczali. Nie wiem czy przyczyną była "niesława" generała. Mało tego nikt w rodzinie nie wspominał o szlacheckim pochodzeniu. Jakież było moje zdziwienie, gdy kwerenda doprowadziła mnie do wsi wsi Wojciechowice par. Łąkoszyn - ich rodzinnego gniazda szlacheckiego. Wprawdzie nie znalazłam pokrewieństwa z generałem ( ale tez nie szukałam zbyt dokładnie), ale szlacheckie korzenie znalazłam choć nikt w rodzinie o tym nie wiedział :D
Tu dla wyjaśnienie pradziadek zmarł gdy dziadek miał zaledwie 4 lata.
Postać tego pradziadka to dopiero zagadka! Ale to na inną opowieść ..
pozdrawiam Mirosława

Awatar użytkownika

Fronczak Waldemar
Posty: 2085
Rejestracja: czw kwie 10, 2008 10:48 pm
Lokalizacja: Łódź
Podziękował/a: 15 razy
Podziękowano: 235 razy
Kontakt:

Re: Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Post autor: Fronczak Waldemar » pn lut 25, 2013 3:50 pm

Legendy szlacheckie, to zupełnie inna bajka, o której można by równie długo rozprawiać, a może nawet i bardzo długo, bo mamy je przecież - w odróżnieniu od legend chłopskich - często zapisywane.
Znajdziemy je w kronikach, pamiętnikach, listach, wspomnieniach, ale także i wszelkich herbarzach, które pełne są legend o mitycznych początkach rodów i ich herbów.

Szczególnie płodnym w tym zakresie był okres baroku, gdzie prześcigano się w udostojnianiu własnych rodów i łączeniu ich z odległymi zdarzeniami historycznymi czy nawet opowieściami biblijnymi.
Często spotykane są wspomnienia "kombatanckie" i tu obowiązywała zasada, że im dalej od jakichś szczególnych zdarzeń (bitwy, powstania itp) tym więcej pojawiało się ich uczestników.
To jeden z paradoksów historii - zamiast ubywać z biegiem czasu, to ilość kombatantów zazwyczaj cudownie rośnie !!!

Sam realizowałem jedno zlecenie i odnalazłem klientowi przodka biorącego udział w powstaniu narodowym, jeno nie po tej stronie i na tym się sprawa zakończyła (choć nie rozumiem dlaczego?).

Osobiście do mitów szlacheckich zaliczam także kombinacje przy XIX-wiecznych wywodach szlacheckich.
Fałszywe genealogie, niewłaściwe herby, nieistniejące majątki, których próżno szukać na historycznych mapach - to najczęstsze wnioski, do jakich można dojść gdy na tapetę bierzemy szlachtę wylegitymowaną. Ale to już zupełnie osobny temat.

Uzupełniając temat legend chłopskich chcę zwrócić uwagę na siłę tych przekazów, którą można zaobserwować nawet na naszych forach.
By nie mnożyć zbyt wielu przykładów podam jedynie dwa dość charakterystyczne, a dotyczące wątków z cyklu "Mam wykaz".
Dużo osób zwraca się z zapytaniem o występowanie nazwisk w publikacjach traktujących o urzędnikach z okresu I Rzeczpospolitej, być może myląc określenie "urzędnik" z jego dzisiejszym znaczeniem i rangą.
Jesli jednak nie mylą pojęć, to oznacza, że poszukują wśród swoich przodków nie tylko szlachty, ale także osób piastujących wysokie godności, a przecież w większości przypadków fakt sprawowania przez przodka funkcji wojewody, miecznika, starosty, łowczego etc. byłby znany z przekazów i tradycji rodzinnych. Trudno sobie wyobrazić by potomkowie wojskiego czy podkomorzego w ciągu 200 lat zapomnieli o chlubnej przeszłości i obrócili się w niepiśmienne chłopy.
Inną publikacją równie popularną są wykazy ziemian z czasów II Rzeczpospolitej, a więc nieodległej historii, która działa się za czasów naszych dziadków lub pradziadków. Wykazy zawierają nazwiska osób, które miały tytuły własności do majątków ziemskich o powierzchni powyżej 50 hektarów, a więc całkiem duże.
Trudno sobie nawet wyobrazić sytuację, w której dzisiejszy potomek przedwojennego posiadacza takiego majątku nic o tym nie wie i szuka informacji w książkach !!!! Ale cóż się dziwić, taka jest siła rodzinnych legend - nie mylić z przekazami historycznymi.
Waldemar Fronczak
Po ojcu Kurp, po matce Księżak

Odwiedź : http://www.biurowaldi.pl/


azielik
Posty: 459
Rejestracja: śr sty 28, 2009 2:53 pm
Lokalizacja: Kraków
Podziękował/a: 44 razy
Podziękowano: 41 razy

Re: Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Post autor: azielik » pn lut 25, 2013 5:17 pm

Fronczak Waldemar pisze: Uzupełniając temat legend chłopskich chcę zwrócić uwagę na siłę tych przekazów, którą można zaobserwować nawet na naszych forach.
By nie mnożyć zbyt wielu przykładów podam jedynie dwa dość charakterystyczne, a dotyczące wątków z cyklu "Mam wykaz".
Dużo osób zwraca się z zapytaniem o występowanie nazwisk w publikacjach traktujących o urzędnikach z okresu I Rzeczpospolitej, być może myląc określenie "urzędnik" z jego dzisiejszym znaczeniem i rangą.
Jesli jednak nie mylą pojęć, to oznacza, że poszukują wśród swoich przodków nie tylko szlachty, ale także osób piastujących wysokie godności, a przecież w większości przypadków fakt sprawowania przez przodka funkcji wojewody, miecznika, starosty, łowczego etc. byłby znany z przekazów i tradycji rodzinnych. Trudno sobie wyobrazić by potomkowie wojskiego czy podkomorzego w ciągu 200 lat zapomnieli o chlubnej przeszłości i obrócili się w niepiśmienne chłopy.
A co widzisz złego w potwierdzeniu legendy przez jej udokumentowanie? Skoro jest przekaz słowny lub nawet udokumentowany że był, to przydałoby się go twardo udokumentować lub uzupełnić innymi dokumentami. Ten fragment zaczyna pachnieć polowaniem na czarownice, lub wytykaniem kto i kiedy był naiwnym gen-amatorem.

Pozdrawiam,

Andrzej
Parafrazując: Śpieszmy się pytać ludzi, tak szybko odchodzą


Magdalena Smolska Kwinta

Re: Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Post autor: Magdalena Smolska Kwinta » pn lut 25, 2013 5:31 pm

W mojej rodzinie nie krążyły jakieś legendy związane z pochodzeniem i majątkiem, natomiast w rodzinie mojego męża są osoby, które do dzisiaj wierzą, że Kwintowie przybyli z Włoch wraz z orszakiem królowej Bony :lol: Nie udało mi się wprawdzie cofnąć w czasie aż do XVI, ale mam niezbite dowody, że rodzinka mieszkała w podkrakowskiej wsi Chorowice już w wieku XVII i byli to zwykli zagrodnicy, a nie dworzanie z orszaku królewskiego :rotfl:

Zdarza się jednak, że legenda może zostać potwierdzona. I tak parę lat temu prowadziłam poszukiwania dla znajomego, który o swoim dziadku wiedział tylko tyle, że pochodził ze znanej szlacheckiej, polskiej rodziny i nigdy nie interesował dwójką swoich dzieci w tym matką mojego znajomego. Ona sama nie chciała rozmawiać o rodzicach i o wydarzeniach z przeszłości...
Podczas poszukiwań, udało mi się odnaleźć żyjącego w Polsce kuzyna, który doskonale znał historię romansu swego dziadka z pewną Szwajcarką i jako dziecko niejednokrotnie był świadkiem "szeptanych rozmów" z których wynikało, że z tego związku urodziło się dwoje dzieci.
I tutaj muszę przyznać, że na początku nie wierzyłam w tę historię o szlachcicu, do opowieści o pałacu i ogromnych włościach podchodziłam z rezerwą... Okazało się, że byłam w błędzie. Otóż jednym z dwojga dzieci - owoców romansu była właśnie matka znajomego, a on sam po swoim biologicznym dziadku pochodzi z jednego z najstarszych rodów szlacheckich.


helenka13
Posty: 457
Rejestracja: śr kwie 30, 2008 9:39 pm
Lokalizacja: Wrocław
Podziękował/a: 278 razy
Podziękowano: 128 razy

Re: Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Post autor: helenka13 » pn lut 25, 2013 5:40 pm

Skąd mit o bogactwach przodków w szczególnie w rodzinach chłopskich?

Ja też na tym się zastanawiałam.
Wierzyłam bardzo długo w opowieści matki i jej brata. To były opowieści o kłótniach trzech braci o majątki[ nie istniejące]. Niewłaściwy ożenek szlacheckiego syna . Co spotkanie rodzinne to słyszałam te opowieści :konie ,służba ,zabawy karnawałowe.

A jaka prawda ?To była dzierżawa 50 morgów , opuszczona szybko po II-iej wojnie i powrót do chałupy krytej słomą [gdzie urodził się mój dziad, moja matka i jej brat , gdzie ja bywałam jako nastolatka, w zachwycie oglądając obrazy religijne nad łożem siostry dziada –cioci Hani. Dziad postawił nowy dom z pustaków, a starą sprzedał po śmierci cioci .Nowy właściciel ją spalił..

Tak się wypierali swojego chłopskiego pochodzenia ,że ja mając w ręce wywód 200-letni tej rodziny [mającej szlacheckie nazwisko] świadczący o korzeniach chłopskich jedynie wspomniałam mamie i siostrom narażając się strasznie.

Obdarłam je z mitu o szlachectwie a to nie było moim celem. choć ta ziemia ,na której mieszkali a ja bywałam ,zapisana jest ich czynami[ pamiętniki z I wojny światowej , studia przed I wojną i po wojnie doktorat z prawa, major Wojska Polskiego ,dwie nauczycielki , dyrektor szkoły rolniczej, przewodniczenie komisji elektryfikacji wsi, prezesowanie w Kółku Rolniczym, upamiętnianie rocznic bitwy pod Grunwaldem w 1914, i w 2010-przez sypanie kopca -to tylko dwa pokolenia pozostałe już też zapisują karty]

Wujowi zaś nie powiedziałam nigdy, dopiero ujawniłam to jego synom .Dwóch przyjęło to bez emocji , a trzeci opowiedział mi rozmowę z naszym dziadem na temat pochodzenia[ ciągle go pytali profesorowie w czasie egzaminów:” a Ty z jakich jesteś….”Dziad odpowiedział mu historię , że jego pradziad ożenił się niewłaściwie [w domyśle z chłopką].I tyle było informacji z roku 1974.
I pozostanie to chyba to nie wyjaśnione ,bo brakuje ksiąg metrykalnych, bo to czas przed 1800 rokiem, a też że ślubem tej chłopki spłonęły [ 20 lat nie ma!!!!]
Być lepszym , wyróżniać się od innych.

Jak to jedna sióstr skomentowała „ ja mam pochodzenie szlacheckie a oni pieniądze i tak mi zazdroszczą „

A pytam czego? To ludzie z kompleksami, z nieudanym często życiem osobistym , nie radzący sobie z emocjami. Jedni i drudzy : opowiadacze i nowobogaccy.

Natomiast zupełnie inaczej było w rodzinie szlacheckiej mojej teściowej.

Salwami śmiechu witali każdą odnalezioną metrykę z adnotacjami nobiles ,urodzony we dworze. Wuj lat 92 na te wieści odpowiadał ;no tak , nie pamiętam i błysk niebieskimi oczami ,gdy zwoziliśmy zdjęcia tych dworów.
Herby :Prus I , Korczak, Drogosław, Półkozic, Nałęcz, Pobóg. :wow:
Wszystkie linie szlacheckie :oto ich herby i zero zarozumialstwa, brak opowieści o bogactwach , raczej o wadach, które przyczyniły się do wielu tragedii kobiet w tych rodzinach. Majątek jeden dotrwał do parcelacji, ale w tych czasach powojennych najcenniejsze było życie i radość mu towarzysząca.

Chłopstwo zazdrościło lekkiego życia bez pracy , szlachcie. Ale duża część szlachty pracowała , kształciła się, pomnażała dobro narodowe ,ale chłop też miał w tym spory udział.
To w jakiej urodziłeś się rodzinie nie zależało od Ciebie , ale co pozostawisz w tej rodzinie już w dużej mierze będzie zależało od Ciebie.

Drogi Waldku , masz szczególny talent do ożywiania dyskusji i wprowadzania wątków , które nosimy w sobie.
Pozdrawiam Wszystkich Helenka :sun:


elgra
Posty: 1264
Rejestracja: ndz kwie 20, 2008 10:19 pm
Lokalizacja: Francja
Podziękował/a: 154 razy
Podziękowano: 202 razy

Re: Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Post autor: elgra » pn lut 25, 2013 6:08 pm

Fronczak Waldemar pisze: Inną publikacją równie popularną są wykazy ziemian z czasów II Rzeczpospolitej, a więc nieodległej historii, która działa się za czasów naszych dziadków lub pradziadków. Wykazy zawierają nazwiska osób, które miały tytuły własności do majątków ziemskich o powierzchni powyżej 50 hektarów, a więc całkiem duże.
Trudno sobie nawet wyobrazić sytuację, w której dzisiejszy potomek przedwojennego posiadacza takiego majątku nic o tym nie wie i szuka informacji w książkach !!!! Ale cóż się dziwić, taka jest siła rodzinnych legend - nie mylić z przekazami historycznymi.
Jest i odwrotnie. :(
Pewna pani, której dziadek figuruje w Spisie ziemian, napisała do mnie: Ależ mój dziadek nigdy nie był ziemianinem! Był urzędnikiem (wyższym)! Kupił wieś (ca 150 ha), aby rodzina mogla tam spędzać wakacje, a synowie poznali uroki wiejskiego życia.
Pozdrawiam, Elżbieta z d. Cibińska

szukam:
Czemeryński Chyliński Sander-Ukraina
Cibiński Niestój Bodzioch Widurski -pow. Jędrzejów
Grabowski Pawlik Szumiński -Wysocice Sieciechowice (małopolskie)


Małgorzata_Kulwieć
Posty: 38
Rejestracja: śr sty 16, 2013 1:01 pm
Podziękował/a: 6 razy
Podziękowano: 5 razy

Re: Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Post autor: Małgorzata_Kulwieć » pn lut 25, 2013 6:34 pm

Z tymi opowieściami rodzinnymi to różnie bywa.
Jak byłam dziewczynką z warkoczykami to zupełnie nie wierzyłam w rodzinne opowieści o majątkach. Tych zostawionych, skonfiskowanych, sprzedanych. O szlachectwie, o znanych przodkach piastujących odpowiedzialne stanowiska i tym podobnych (wg. mnie) bajkach. A jak już podrosłam i poczytałam o rodzinie w herbarzach to utwierdziłam się w tej niewierze. Jakie majątki? Jakie stanowiska? Kiedy nawet herb nazywał się "idiotycznie". Cóż to za nazwa - Hipocentaurus. Albo ten drugi - Ginwił. A poza tym jaka przyzwoita rodzina ma dwa herby!
No i jakież było moje zdziwienie gdy zaczęłam zbierać dokumenty. Testamenty, akty notarialne, umowy kupna pokazywały, że majątki były i to nawet spore. Oczywiście nie były to fortuny Radziwiłłów, ale zupełnie przyzwoite dobra ziemskie. A kiedy w archiwach znalazłam dokumenty potwierdzające pełnione funkcje to moje zdziwienie przerodziło się w dumę rodzinną i lekki żal za utraconym. ;)
I żałuję tylko, że moi rodzice już nie żyją bo pewno tez nie za bardzo wierzyli w przekazywane mi legendy i chyba byłoby im miło gdyby dowiedzieli się, jak to było naprawdę.
A więc nie każda rodzinna legenda jest nieprawdą.
Pozdrawiam
Małgorzata
Pozdrawiam

Małgorzata_Kulwieć

Awatar użytkownika

Fronczak Waldemar
Posty: 2085
Rejestracja: czw kwie 10, 2008 10:48 pm
Lokalizacja: Łódź
Podziękował/a: 15 razy
Podziękowano: 235 razy
Kontakt:

Re: Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Post autor: Fronczak Waldemar » pn lut 25, 2013 6:44 pm

A co widzisz złego w potwierdzeniu legendy przez jej udokumentowanie? Skoro jest przekaz słowny lub nawet udokumentowany że był, to przydałoby się go twardo udokumentować lub uzupełnić innymi dokumentami. Ten fragment zaczyna pachnieć polowaniem na czarownice, lub wytykaniem kto i kiedy był naiwnym gen-amatorem.
Andrzeju, nie mam nic przeciwko dokumentowaniu historii swojej rodziny, bo taka postawa byłaby nieracjonalna i nie miała żadnego uzasadnienia.
Pokazuję jedynie przypadki działania nieracjonalnego, poszukiwania mitów, a może próby tworzenia nowych legend rodzinnych?
U podłoża takiego działania trochę na oślep, leżą albo niejasne mity rodzinne na tyle żywe, że stają się myślą przewodnią początkujących poszukiwaczy, albo pęd do odnalezienia "czegoś wyjątkowego" - jak ktoś do mnie napisał - "bo czym się mozna fascynować u chłopskich przodków?".

Zapewne pamiętasz przypadki na forach gdy nowy adept rodzinnej genealogii obruszał się niemal na wszystkich za to, że jego mityczni szlacheccy przodkowie okazywali się laboriosami? Mało tego - dalej polują na swoje szlachectwo stosując metodę łapania wszelkich tropów, co może by nie było aż tak beznadziejne, gdyby przy okazji robili swoją genealogię, ale oni stracili serce do przodków włościan. Czekają na coś wyjątkowego.

Pisząc o wątkach w których ludzie szukają swoich nazwisk we wszelkich możliwych wykazach chciałem podkreślić, jak silna jest w niektórych chęć odnalezienia tych "wyjątkowości".
Zwróć uwagę na fakt, że wybrałem akurat te wątki, w których zadawanie pytań na "wszelki wypadek" nie ma zbyt wielkiego sensu, a dlaczego, to już napisałem powyżej. O takich rzeczach wie się w każdej rodzinie, której to dotyczy.

Pozornie wszystkie poszukiwania są do siebie podobne i zasadne, bo kto wie? Ale tylko pozornie, bo jak widzę pytania potomków chłopów z Kamieńska o to czy ich dziadkowie są wymienieni w spisie przedwojennych ziemian, podczas gdy do dzisiaj w Kamieńsku powszechnie wiadomo, że przed wojną gospodarzył tu dziedzic Zaremba, to się zastanawiam, jak cel jest tak stawianych pytań?

Nie piszę tych wszystkich uwag by wyśmiać lub napiętnować kogoś, tylko by pokazać niewłaściwe metody prowadzenia badań. Niepotrzebne szamotanie się i pogoń za złudnymi celami. To niepotrzebna strata czasu i zapewne środków.
Nasza obecność tutaj ma chyba na celu podnoszenie poziomu swojej wiedzy i umiejętności. Dzielenia się swoimi doświadczeniami, aby następne pokolenia rodzinnych historyków miały łatwiej, by nie szły ślepą drogą. Tak to przynajmniej rozumiem.
Pewna pani, której dziadek figuruje w Spisie ziemian, napisała do mnie: Ależ mój dziadek nigdy nie był ziemianinem! Był urzędnikiem (wyższym)! Kupił wieś (ca 150 ha), aby rodzina mogla tam spędzać wakacje, a synowie poznali uroki wiejskiego życia.
Ładna historia :) Przynajmniej się nie zapierała.
Gwoli ścisłości, to wykazy są zatytułowane "ziemianie", ale jest to wykaz właścicieli. Wielu z nich nawet nie widziało swojego majątku, bo przebywali poza granicami.
Waldemar Fronczak
Po ojcu Kurp, po matce Księżak

Odwiedź : http://www.biurowaldi.pl/


AUTOR TEMATU
Matysiak
Posty: 232
Rejestracja: ndz paź 04, 2009 1:01 am
Podziękował/a: 1 raz
Podziękowano: 13 razy

Re: Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Post autor: Matysiak » pn lut 25, 2013 6:52 pm

A czy mit/legenda może być zapisana na nagrobku?

Na nagrobku mojej praprababci jest napis "Uczestniczka Powstania Styczniowego". Urodziła się w 1841 roku, zmarła w 1931 roku.

Fakt, że pochodziła z rodziny leśników w XIX w. zamieszkałej na obszarze licznych działań i bitew Powstania. I teraz pytanie: czy rzeczywiście brała udział w jakiejś bitwie? Czy tylko np. dostarczała jedzenie powstańcom? Czy może tylko przenocowała powstańca w leśniczówce ojca dzięki czemu lepiej wyspany dowódca wygrał bitwę następnego dnia? Czy może to tylko rodzinna baśń/legenda? Na ile wiarygodny może być taki napis na nagrobku?

W sumie przecież taki napis na nagrobku może sobie umieścić każdy. :D

Pewnie dopiero dokument "prawdę ci powie". :czyta:

Pozdrawiam
Piotr - potomek mazowieckich chłopów, wielkopolskich mieszczan i litewskiej szlachty

Awatar użytkownika

Łucja
Posty: 767
Rejestracja: sob kwie 12, 2008 12:38 pm
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował/a: 36 razy
Podziękowano: 72 razy
Kontakt:

Re: Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Post autor: Łucja » pn lut 25, 2013 7:58 pm

Matysiak pisze:A czy mit/legenda może być zapisana na nagrobku?

Na nagrobku mojej praprababci jest napis "Uczestniczka Powstania Styczniowego". Urodziła się w 1841 roku, zmarła w 1931 roku.

Fakt, że pochodziła z rodziny leśników w XIX w. zamieszkałej na obszarze licznych działań i bitew Powstania. I teraz pytanie: czy rzeczywiście brała udział w jakiejś bitwie? Czy tylko np. dostarczała jedzenie powstańcom? Czy może tylko przenocowała powstańca w leśniczówce ojca dzięki czemu lepiej wyspany dowódca wygrał bitwę następnego dnia? Czy może to tylko rodzinna baśń/legenda? Na ile wiarygodny może być taki napis na nagrobku?

W sumie przecież taki napis na nagrobku może sobie umieścić każdy. :D

Pewnie dopiero dokument "prawdę ci powie". :czyta:

Pozdrawiam

A dlaczego udział w Powstaniu Styczniowym utożsamiać od razu z udziałem w bitwie? Jak tam gdzie mieszkała były bitwy to udział nie polegał przecież na "wojowaniu" tylko, tak myślę. Przykład z II wojny, mój ojciec załapał się na bitwę, tak mu się poszczęściło, ale nie raz opowiada, że jego koledzy kombatanci się nie załapali "na karabin", ale też uczestnikami wojny byli przecież. Bitwa w której mój ojciec brał udział to Bataliony Chłopskie, w innym rejonie, po wysiedleniu z Zamojszczyzny był już w AK, ale tam na żadną bitwę się nie załapał i najbardziej odważny wyczyn tamże, to jak sam mówi "pożyczenie roweru od księdza bez jego zgody na potrzeby oddziału". Też udział w wojnie, prawda?
Brać udział w bitwie i przeżyć to duży wyczyn, to jasne, że kto przeżył niekoniecznie brał udział "aż" w bitwie. Tak, że ja bym wierzyła temu napisowi na nagrobku, ale czy można coś więcej ustalić? Jaki rejon, są różne pamiętniki, opracowania, może i można, w lesie to można pomagać wskazując ludziom drogę, albo służąc za przewodnika na jakimś odcinku, a to spokojnie kobieta mogła zrobić i "brała udział".

Łucja
Wierzycki, Satalecki, Tyrkalski, Hertel. Rościszewski, Ostrowski, Umiński, Mellin, Kiełczewski, Znaniecki. Domański, Sawicki, Bohusz, Doronicz. Maziarz. Stec, Winiarz, Rusin, Szałda, Fryz. Saja, Dec, Rak, Burdzy, Duma.

Dziennik genealogiczny

Awatar użytkownika

pawko223
Posty: 199
Rejestracja: ndz sie 03, 2008 11:51 am
Lokalizacja: Szczecin/Tychowo k. Białogardu
Podziękował/a: 2 razy
Podziękowano: 8 razy

Re: Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Post autor: pawko223 » pn lut 25, 2013 8:43 pm

Pamiętam i ja w historii swojej rodziny opowieści o jednej prababci z pod krakowskiej wsi. Za swojego życia mówiła, że pochodzi ze szlacheckiej rodziny, że jej ojciec miał majątek, a później go stracił. Posiadała wiele zdjęć, gdzie jako dziewczyna leżała pod parasolami, a obok niej krążyły służki.

Moje badania tej rodziny wykazały, że do co co najmniej ok. 1760 r. byli włościanami, jednakże na przełomie XIX i XX wieku jej ojciec był bogatym kupcem i miał trochę ziemi, posiadał duży dom i zatrudniał ludzi w charakterze służby, stać go było na wiele. Po pewnym czasie gdy zaczął "hulać" stracił to co miał, a z reszty go okradziono. Opuścił podkrakowską wieś i zamieszkał w Złotnikach Kujawskich w gliniance.

Krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje - jedni się chwalili pochodzeniem, które było dorobioną, rodzinną historią. Drudzy się nie chwalili, a badania ich linii wykazały pochodzenie szlacheckie. Szlachecki populizm ;)

Paweł
Genealog - amator


apszczol
Posty: 817
Rejestracja: śr wrz 29, 2010 11:08 pm
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował/a: 46 razy
Podziękowano: 209 razy

Re: Skąd się wziął mit o wielkim bogactwie przodków?

Post autor: apszczol » pn lut 25, 2013 9:34 pm

1. Z tego co pomne to Kaczmarek byl w "Ziemi Obiecanej".

2. Oczywiscie jest masa legend, opowiastek i bzdur,
co nie znaczy, ze kazda legenda nie jest prawdziwa.
Zdarza sie wiec, ze potomkowie rodu moznowladczego i senatorskiego
z czasow I RP, w wieku XIX klepia bieda (przypadek chocby Skarbkow).
Jak i to, ze panszczyzniany chlop po 1864 roku, dzieki chytremu
obrotowi ziemia dochodzi co wielkiego majatku (przypadek ocenzurowany).
Ale co dziwne takie szybkie chlopskie fortuny ida w niwecz
w przeciagu 2-3 pokolen i rodzina spada jeszcze nizej
niz znajdowala sie przed uwlaszczeniem (znow przypadek ocenzurowany).

3. Spisy ziemian II RP badac nalezy i o nazwiska pytac sie wypada.
Bo czesto to doskonala wskazowka do prac nad ksiegami hipotecznymi,
a co w dalszej konsekwencji idzie, szansa na roszczenia reprywatyzacyjne
badz zabuzanskie (pod warunkiem, ze ktos nie przespal).

4. Co do Kulwieciow - gdzie konkretnie znajdowaly sie ich majatki z koncem XVIII w.
- parafia i powiat?
Adam A. Pszczolkowski
http://www.szlachta.org.pl
Pisze tylko w dziale Szlachta, herbarze, heraldyka.
Prosze nie slac do mnie wiadomosci prywatnych,
tylko zakladac nowe watki w powyzszym dziale.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Wymiana doświadczeń”