
Od razu uprzedzam, sprawa jest bardzo trudna i oparta tylko na jednej wzmiance źródłowej, i raczej kontrowersyjna, bardzo wątpliwa "naukowo", ociera się o bezsens, a nawet śmieszność



Ale przejdźmy do faktów.
Rok 1780. Parafia Niedźwiedź (pow. proszowski, woj. krakowskie). 24 kwiecień 1780 - ksiądz Wojciech Januszkiewicz (prebendarz ze Słomnik) chrzci dziecko, syna Pawła Natkańca kmiecia ze wsi Szczepanowice, i nadaje mu imię "Wojciech de Szczepanowice".
Całość tego wpisu metrykalnego oryginalnie brzmi po łacinie:
"Szczepanowice. Anno 1780, die 24 aprilis, Adm Rdus Adalbertus Januszkiewicz praebendarius in Słomniki, baptisavit Adalbertum de Szczepanowice LL. Pauli Natkaniec et Margarita CC. LL. filium..." (potem następują świadkowie).
I to mnie właśnie zatrzymało! Imię - "Wojciech ze Szczepanowic" ("Adalbertus de Szczepanowice")!!!
Imiona świętych (lub błogosławionych), nadawane na chrzcie dziecku, w postaci "imię X de miejscowość Y" jest normalne. Weźmy np. "Mikołaj de Tolentino" czy "Franciszek de Paula". Tak więc imię w postaci "Wojciech ze Szczepanowic" nie wzbudza sprzeciwów formalnych. Jednak w tamtych czasach to imię musiało należeć do świętego lub błogosławionego przez Kościół. A świętego (ew. bł.) Wojciecha ze Szczepanowic nie ma w żadnym katalogu świętych!!!
Kogo zatem mógł mieć na myśli ksiądz nadając dziecku imię "Wojciech"? Właściwe odpowiedź jest tu akurat prosta - tym świętym, patronem imienia tego ochrzczonego dziecka, mógł być tylko święty Wojciech. Wspomnienie liturgiczne w Kościele katolickim i ewangelickim świętego Wojciecha obchodzone jest 23 kwietnia (co się zbiega z chrztem dziecka, które się odbyło 24 kwietnia).
O świętym Wojciechu, biskupie Pragi (zm. 997) napisano już bardzo bardzo wiele. Pochodził z Czech, z księstwa Libicy, zapewne z rodu książęcego Sławnikowiców. Za jego brata uważa się bł. Radzima Gaudentego (który był pierwszym arcybiskupem Gniezna od 999). Głosi się też że jego krewni, może dzieci innego brata osiedli w Polsce. Często łączy się ich ze średniowiecznymi Porajami. Przede wszystkim w oparciu o arcybpa Gniezna (ok. 1027-1028) - Bossutę Stefana, którego co niektórzy uważają właśnie za krewnego (bratanka?) św. Wojciecha.
Czy pojawiają się tu Szczepanowice? Nie. Ale chwila. Mamy przecież bardzo słynną postać, z okresu wczesnych Piastów - to przecież święty Stanisław ze Szczepanowa! (pisany też "Stanisław ze Szczepanowic") (ur. ok. 1030 - zm. 1079). Biskup krakowski w latach 1072-1079, skazany na męczeńską śmierć przez króla Bolesława Szczodrego. Pochodzenie i data urodzin świętego Stanisława nie są znane. Według tradycji uznaje się, że urodził się 26 lipca 1030 w Szczepanowie, jako syn Wielisława i Bogny. Ale to taka "tradycja", sformułowana zresztą o wiele później.
Do czego zmierzam. Otóż zmierzam do tego, że Szczepanów, z którego pochodził św. Stanisław, to Szczepanowice w parafii Niedźwiedź!



To dlatego postać świętego Wojciecha i świętego Stanisława mogła się księdzu Januszkiewiczowi (podczas chrztu w 1780) "ułożyć" w jedno połączone naczynie. Ewidentnie zatem metrykalny kiks, ale za to kiks mający drugie dno.
Moje tu zatem tezy i może nawet arcynadgorliwe "śmieszne" spekulacje, wywiedzione na podstawie tego jednego zapisu, nawet nieco "kiksowatego", mają i inne, choć bardzo wątłe, poszlaki. Np. same Szczepanowice są od imienia Szczepan (a to jest imię Bossuty Stefana!). Parafia Niedźwiedź, choć pierwsza wzmianka o niej pochodzi z 1326, to jednak mogła powstać o wiele dalej w dziejach. Już sam Niedźwiedź pojawia się w 1179 (Sułek z Niedźwiedzia h. Stary Koń). Kościół nosi wezwanie - świętego Wojciecha! To wezwanie nie było przypadkowe, owszem, miało wyznaczać kult św. Wojciecha w regionie. Nie byłoby dziwne, gdyby ten kult rozpowszechnić pożądał sam św. Stanisław ze Szczepanowa (może właśnie również z uwagi pokrewieństwo) i że pierwsze co zrobił to erygował kościół i parafię pod wezwaniem tego świętego w Niedźwiedziu, gdzie w sąsiedztwie leżą przecież Szczepanowice.
To na tyle. Wiem, to bardzo sporna, nietypowa, wyłącznie hipotetyczna, ocierająca się o absurd, i może nawet zupełnie błędna sprawa. Ale można ją przecież "rozgryzać". Choćby jako ciekawostkę, przez przypadek przybliżającą nam tamte bardzo starodawne czasy i postacie. Więc kto ma ochotę, niech rozważy, gdzie leży "prawda"


Pozdrawiam
Roman KK