Post
autor: bernard123 » czw kwie 30, 2009 8:59 am
I Władek i Antośka wiedli pracowite życie . Wianowymi pieniędzmi wykupili od Marcina
(ojca Władka) następne trzy morgi i z nadziałem Władka mieli już pięć .Umówili rejenta
w Kozienicach .Oznaczonego dnia Antonina szykowała odświętne stroje a Władysław
końmi zajechał nad brzeg Wisły i dalej łodzią przeprawił się na Kępę Gruszczyńską
po Marcina .W polu przed domem spotkał macochę , pozdrowił Boga a w odpowiedzi usłyszał
tylko odburknięcie . Marcin siedział przed domem na ławce i gładził wąsy .
Nim Władek zdążył się odezwać , usłyszał:
-Takiem se umyślał , że do rejenta nie pojade .To co daliśta , mało jest .Pojade jak dopłacita .
Jakże to ociec , przecie zgoda była .
Być była ale nie zaklepana . Rozmówiłem się z matką...
Nie matką mi ona a macochą -odrzekł Włodek i ze łzami w oczach z żalu i bezsilności
odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę Wisły .
Nie wiedział jak przepłynął rzekę , nie pamiętał jak końmi dotarł do wsi ,
z letargu wyrwał go dopiero głos Antośki
Władek , Władek jest ci co?
Ociec nie jadą ...Dokładki chcą .
Choć do chałupy , polewkę nastawiłam , pewnie już gotowa . Posilisz się a potem
uradzimy co dalej .
Władek wyprzągł konie , do stajni wprowadził i zaobroczył . Ociężałym krokiem powlókł się do domu . Na stole dymiła polewka i grzane ziemniaki .Jadł powoli. Antośka siedziała w kąciku
i czekała , pomna nauk matki coby gadaniem mężowego posiłku nie przerywać .
-A wiela chcą -spytała gdy Władek miski odsuwał .
O to żem nie pytał , pilno było mi ujść z stamtąd . Nerwy miałem .
-Nie dziwota żeś złości złapał . Tera trza pomyślić co robić dalej.
Cały tydzień robota im nie szła . Po wielu rozmowach , uradzili , że porozmawiać z Marcinem trzeba i to najlepiej w niedzielę przed kościołem po sumie .
Antośka całą mszę wyglądała teścia .W kolejce do komunii nie było go , dojrzała Marcina
dopiero przy końcu nabożeństwa . Stał pod chórem .
-Ociec , jak bedzie ?-spytała Antośka Marcina .
-Dodata , to ziemia bedzie wasza.
-A wiela chceta ?
Marcin wymienił sumę taką samą jaką już wziął . Dubeltowało to cenę ziemi.
-Z Władkiem rozmówię się i znać dam. A tera z Bogiem zostańta .
Władek na początku słyszeć nie chciał o takim zdzierstwie ale już po tygodniu Antośka
urobiła go i do ojca na zgodę posłała.
Piniędze na stół i jade do rejenta -zapowiedział Marcin.
Jeszcze raz umówili rejenta ale tym razem oboje popłynęli łodzią po Marcina.
Dali pieniądze , przeliczyła Marcinowa .Później pojechali do Kozienic.
Rejent akt spisał a przy podpisie Marcin zażądał jeszcze pół dawki .Rozgorzała awantura.
Władek i Antośka zarzekali się że na pogrzeb do Marcina nie pójdą . Marcin zapowiadał ,
że ich wyklnie . Rejent wezwał posterunkowego. Antośka zza pazuchy wyciągnęła zawiniątko
i pokazując wszystkim , krzyczała:
Mój ociec mi dali trocha grosiwa , znają was z takiej roboty,że za wszystko dopłat chceta.
Marcin , jak mu synowa przed rejentem pieniędzy dodała wycofać się nie mógł i podpisał.
Zła na Marcina lecz jednocześnie szczęśliwa wracała Antośka z Władkiem do domu, Marcin
znalazł sobie podwodę
.Przez prawie trzydzieści lat , do końca życia Marcina noga Antośki na Kępie nie postała.
W dzień pogrzebu Marcina, czterokrotnego wdowca , mającego blisko sto lat , ludzie czekali
na lądzie a synowie przewozili promem trumnę z ciałem z Kępy. Nie cichły komentarze czy Antośka przyjdzie na pogrzeb. Trumnę włożono na konny wóz i z maryjnym śpiewem
kondukt ruszył do Mniszewa , Antośki nie było.
Po latach , przebieg tej ceremonii relacjonowała mi moja mama .
Droga wiodła przez zielone , ledwo wykłoszone zboża . Na sztycha , poprzez pszeniczny łan
biegła Antośka . Kondukt mimo , że poruszał się wolno wyprzedzał Antośkę . Zorientowała się
że nie dobiegnie do drogi , przyklękła przed przechodzącym krzyżem w zbożu i tylko widać jej było czubek głowy. Pochyliła się i widać było , że się modli .Trumna pojechała dalej a moja mama
poczekała na Antośkę .
-Oprzyj się ciociu o mnie -powiedziała Wanda biorąc Antośkę pod rękę.
Szły dalej we dwie ,daleko za wozem pogrzebowym , powoli go doganiając. Wreszcie Antośka
odsapnęła , przyłączyły się do śpiewów .
-Zarzekałaś się ciociu , że na pogrzeb nie pójdziesz -zagadnęła Wanda.
-Oj , widzisz dziecko , nie trza urazy poza grób przenosić ...on już tera dobry...
Bernard Wdowiak
Bawolec,Wdowiak,Grądziel,Woźniak,Trociński,
Narojczyk ,Miśkiewicz .