Tak czytam i czytam o tych markerach, haplogrupach i innych cudach i nie bardzo rozumiem, jakie to ma praktyczne znaczenie dla genealogii?
Może ktoś staremu konserwatyście wytłumaczy, jaki z tego jest pożytek dla naszych badań?
Z punktu widzenia antropologii czy wręcz biologii, to jest to dla mnie zrozumiałe.
Ludy od tysięcy lat migrowały, a osobliwie położone tereny dzisiejszej Polski leżały na szlakach wielu wędrówek.
Już sam wygląd dzisiejszych Polaków pozwala stwierdzić, że reprezentujemy większość typów antropologicznych, a więc i nasze korzenie muszą być rozsiane.
Nie bardzo jednak rozumiem, co może mi dać wiedza dotycząca tego, że parę tysięcy lat temu moi przodkowie żyli na stepach Azji?
Dokumentacyjnie i tak mogę dojść do końcówki XVI wieku, kiedy to zaprowadzono metrykalia. No powiedzmy, że jeśli przodkowie byli szlachtą lub należeli do osiadłego rodu mieszczańskiego, to posługując się innymi źródłami, można niekiedy cofnąć się znacznie wcześniej.
Sam z Adamem Pszczółkowskim robiłem badania dla przedstawicielki znanego rodu arystokratycznego i dotarliśmy do okresu Bizancjum. Znając jednak burzliwe dzieje wielu rodów, wcale nie jestem przekonany, czy stosując markery wynik byłby identyczny i wcale nie z powodu naszego błędu
Tak więc nadal nie rozumiem, co ma wspólnego antropologia czy też biologia z genealogią klasyczną, którą - mam nadzieję - reprezentuję, a która opiera się na usankcjonowanych prawnie stosunkach filiacji?
Dla mnie genealogia należy do sfery cywilizacji, a nie biologii, czyli mówiąc wprost, jeśli wg. obowiązujących norm prawnych występuje stosunek filiacji i jest on uznany przez społeczeństwo, to nie jest istotne jak się to ma do biologicznych aspektów, które niekoniecznie muszą się zgadzać z oficjalną wersją.
Ale to jest mój pogląd, z którym nikt nie musi się zgadzać.
Natomiast chciałbym poznać racjonalne argumenty dotyczące przydatności wyników badań genetycznych dla robionego np. wywodu z XIX wieku?
Dlaczego XIX wieku, bo obserwując forum, widzę, że znakomita większość genealogów "walczy" z metrykami z okresu Królestwa Polskiego", a więc co im po wiedzy, która dotyczy okresów prehistorii?
PS
Celowo pomijam tu moralne aspekty badań "po mieczu". Znam osobiście przypadek, gdy dwóch nieodległych kuzynów noszących, to samo nazwisko zrobiło sobie badania, które wykluczyły wspólnego przodka męskiego, w tym wypadku ich wspólnego pradziadka.
Nie wiem jak się to skończyło, ale obaj mieli nietęgie miny i pewnie zachodzą w głowę, która z ich matek lub babek miała "skok w bok".
Z konserwatywnymi pozdrowieniami