Post
autor: Fronczak Waldemar » pn paź 26, 2009 7:25 pm
Tak, te rodzinne mitologie, to z jednej strony utrapienie genealogów, ale z drugiej strony bez legend, bajd i "prowdziućkich prowd" czymże by była historia rodzinna?
Dlatego warto je skrzętnie zbierać i notować.
Jednocześnie to na nas ciąży obowiązek, przeprowadzenia krytyki tych opowieści. Powinniśmy sprawdzić, co z tych przekazów jest wymysłem, a co być może prawdą.
Opowieści, które przytoczyłeś, są mi dobrze znane z licznych badań nad rodzinami.
Szczególnie częste są takie przekazy w rodzinach pochodzenia chłopskiego, które zdążyły awansować społecznie w XX wieku i są na etapie poszukiwania własnej tożsamości.
Nie przeprowadzałem szczegółowych analiz tego ciekawego zjawiska, ale stosując pewne uogólnienia, można wskazać typowe wątki takich rodzinnych mitów.
W warstwie podstawowej, łączy je wszystkie teza o szlacheckim pochodzeniu.
Często wspierane jest to brzmieniem nazwiska, podobnego lub identycznego z noszonym przez rodzinę szlachecką.
Pozostałe okoliczności towarzyszące przekazom zawierają zazwyczaj następujące elementy, o których już kilka razy wspominałem, a jeden z nich znalazł potwierdzenie w powyższym poście Michała:
1/ Utracony na wschodzie majątek. Przy czym powodem tego był zazwyczaj udział w powstaniach lub działalności niepodległościowej. Często też pojawia się motyw przegranej w karty lub utraty zastawionego majątku w wyniku nieuczciwych posunięć sąsiadów.
2/ Wydziedziczenie spowodowane hulaszczym trybem życia, ożenkiem z tancerką lub innym mezaliansem.
3/ W bardziej skomplikowanych przypadkach występuje motyw zmiany nazwiska, jako kamuflaż przed represjami zaborców, ale najczęściej pierwotne nazwisko nie jest znane, chociaż powinno przetrwać w świadomości rodziny jako najpilniej strzeżona tajemnica.
4/ Jeśli już nie można podczepić się bezpośrednio pod szlachtę, to częstym motywem jest nieślubne pochodzenie od dziedzica. Tu jako argumentów używa się niespodziewanego szczęścia przodków, które przypisuje się tajemnym opiekunom. Również umiejętność pisania i czytania (nabytych co prawda w licznych szkółkach wiejskich, ale zawsze to ładnie wygląda) uważana jest wśród chłopstwa jako dowód na "szlacheckie pochodzenie".
5/ Często notowałem też opowieści o hrabiach, którzy byli chrzestnymi pradziadków, z czego moi rozmówcy wysnuwali wniosek, że chociaż w ten sposób spłacali dług "pańskiego zapomnienia". Są to oczywiście bzdury, ale jak ładnie wyglądają?
6/ Również przekazy o posiadanym "dużym majątku" lub wręcz się mówi "folwarku", należą do często spotykanych w rodzinnych legendach. To również dawało asumpt do snucia domysłów o koligacjach ze szlachtą, bo lepsze to niż wyjaśnienie, że majątek pochodził z uwłaszczenia lub został kupiony przez naszych przedsiębiorczych przodków w czasie parcelacji folwarków.
Te wszystkie przekazy powstawały w czasach, gdy ludzie wieczorami siedzieli w chałupach przy naftówkach lub jeszcze wcześniej i bajali o dawnych czasach, skarbach, topielcach, hrabiach i przodkach, którym było lepiej.
Dzisiaj większość z tych legend można zweryfikować nie wychodząc z domu. Dostępne są publikacje, o których naszym przodkom się nie śniło. Mamy miliony informacji z sieci.
Drogą majlową możemy ustalić czy w księgach hipotecznych danego majątku wpisane jest nasze nazwisko. Wykazy właścicieli są dostępne w większych bibliotekach.
Sam pracuję nad kompletnym wykazem osób skazanych na konfiskatę majątku w Królestwie Polskim po Powstaniu Listopadowym i osób które uciekły poza granicę Cesarstwa. Dzięki temu wiem, że potwierdzenie lub zaprzeczenie takiej legendzie nie nastręcza dzisiaj zbyt wielkich trudności.
Dlatego genealogia, rozumiana jako badanie historii własnej rodziny jest taka ciekawa i zaskakująca.