UWAGA: Od kwietnia 2018 roku Forgen.pl zawiesił swoją działalność. Na poniższej stronie znajduje się archiwum serwisu. Możliwość logowania i rejestracji nowych kont została zablokowana. W celu uzyskania porad genealogicznych zapraszamy na inne fora o tej tematyce: genealodzy.pl, Wielkopolskie Towarzystwo Genealogiczne Gniazdo
Opowieści i wspomnienia
Moderator: Moderatorzy
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
Opowieści i wspomnienia
Historyjka ta dotyczy sporego gospodarza . nieco nadużywającego alkocholu ale wesołego i tolerowanego przez otoczenie. Często mówił "We mnie płynie błękitna krew " i rzeczywiście jego mama służyła u hrabiego i ponoć nie była mu obojętną Kiedyś z braku towarzystwa do kieliszka poszedł na cmentarz i tam popijał na
grobie "metrykalnego "ojca ,dawkując część wódki na grób .Wódka wsiąkała w ziemię
a kanapka nie i później opowiadał "wypić ,wypił a zakąsić nie chciał "
Zaczeło padać i bohater opowieści schronił się do grobowca w/w hrabiego .c.d.n
grobie "metrykalnego "ojca ,dawkując część wódki na grób .Wódka wsiąkała w ziemię
a kanapka nie i później opowiadał "wypić ,wypił a zakąsić nie chciał "
Zaczeło padać i bohater opowieści schronił się do grobowca w/w hrabiego .c.d.n
Bernard Wdowiak
Bawolec,Wdowiak,Grądziel,Woźniak,Trociński,
Narojczyk ,Miśkiewicz .
Bawolec,Wdowiak,Grądziel,Woźniak,Trociński,
Narojczyk ,Miśkiewicz .
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
c.d .Grobowiec ów to kopiec ziemnny , w spodzie pieczara grobowa zamknięta żelaznymi
drzwiami ,dalej przedsionek ze zniszczonymi drzwiami służący za magazyn
dla grabarza na łopaty i sznury. Na cmentarz przyszedł grabarz i schylony szukał łopaty
w przedsionku ,nieco chałasując. To przebudziło delikwenta i spytał "Panie przestało padać?" W odpowiedzi usłyszał "beeeee..." i grabarz znikł .Teraz przytoczę słowa
winowajcy dzisiejszej opowieści "Do bramy miałem 10 metrów , gdy tam doszedłem
grabarz był 500 metrow dalej , pod pobliskim miasteczkiem , jeszcze krzyczał..."
Bernard Wdowiak
drzwiami ,dalej przedsionek ze zniszczonymi drzwiami służący za magazyn
dla grabarza na łopaty i sznury. Na cmentarz przyszedł grabarz i schylony szukał łopaty
w przedsionku ,nieco chałasując. To przebudziło delikwenta i spytał "Panie przestało padać?" W odpowiedzi usłyszał "beeeee..." i grabarz znikł .Teraz przytoczę słowa
winowajcy dzisiejszej opowieści "Do bramy miałem 10 metrów , gdy tam doszedłem
grabarz był 500 metrow dalej , pod pobliskim miasteczkiem , jeszcze krzyczał..."
Bernard Wdowiak
Ostatnio zmieniony pt kwie 18, 2008 12:05 am przez bernard123, łącznie zmieniany 2 razy.
Bernard Wdowiak
Bawolec,Wdowiak,Grądziel,Woźniak,Trociński,
Narojczyk ,Miśkiewicz .
Bawolec,Wdowiak,Grądziel,Woźniak,Trociński,
Narojczyk ,Miśkiewicz .
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
Re: Anegdoty
Historia jednej z moich ciotek,wspaniałej kobiety ,która "do rymu składać umiała na poczekaniu."
Pisała listy do mojej mamy zawsze wierszem a że jak sama mówiła "pisać nauczyłam się przy braciach, oni do szkoły chodzili" ,pisała fonetycznie .
Pozwoliła mi kiedyś przeczytać fragmenty
swoich pamiętników (4 grube zeszyty).Trafiłem na opis jej zapowiedzi ślubnych, przeczytałem ten
urywek i doszedłem do ślubu później chyba była noc poślubna.Ciocia zamkneła zeszyt i stwierdziła
"za młody jesteś na dalsze czytanie(miałem 15 lat)po mojej śmierci dostaniesz pomiętniki "
--nigdy tego spadku nie dostałem...
Było ich w domu pięcioro ,dwóch starszych braci ,dwie starsze siostry i Marysia ,nie mająca wówczas
16 lat. Jest rok 1925.Zjawia się w ich domu Władysław ze swatem , weteran wojny bolszewickiej,
który otrzymał od Piłsudzkiego włókę ziemi a za rany odniesione w czasie bitew ( był kulawy)
rentę w wysokości dwóch dochodów z
gospodarki.Materiał na zięcia idealny.
Ojciec Marysi obserwuje ,za którą Władysław "wodzi oczami" i gdy stwierdza że za Marysią,
w myśl zasady ---kto ma córkę na wydaniu,temu nie zbywa na gadaniu---proponuje....
"Za najstarszą daję 6 mórg powiśla ,za młodszą 3 morgi a za najmłodszą nic ,którą Władysławie
bierzecie?" Co do tych mórg to miał i wszystkich 9, jakby rozdał to nic by nie zostało.
Władysław odpowiedział " Ja chcę tę czarną w oczach" i padło na Marysię.. nikt jej o zgodę nie pytał.
Danie na zapowiedzi ustalono na najblższą niedzielę. W zwyczaju było ,iż ksiądz przyjmował zapowiedzi
po summie przed Wielkim Ołtarzem i tam też zapłakana Marysia stała wraz z Władysławem
i odpowiadała z katechizmu.Egzamin zdała "bo z niedawnej Komunii Pierwszej wszystko pamiętałam"
Władysławowi szło gorzej " na wojnie bywały a w katechizmie niezbyt biegły". Wreszcie ksiądz
pyta przyszłego żonkisia o Główne Przwdy Wiary a Władysław ....nic.
Marysia do księdza "Księże Proboszczu ,mogę za Władka odpowiedzieć? "Po uzyskaniu zgody mówi:
-Pierwsza prawda ,że ksiądz ładny...
-Druga prawda, że i zgrabny...
-Trzecia prawda ,że on stary..
-A czwarta, że go wcale nie chcę i zawróciwszy na pięcie chciała uciec z kościoła.
Ale w Wielkich Dzwiach stał ojciec "zakutany w korzuch ,batem podparty ,mówi-
"loł cie nie bede ,ale jak Władysława nie weźniesz to do końca życia krowy bedziesz pasła"
Marysia zawróciła ,bo krów pasać nie lubiła ,ślub wzieła i przeżyli razem przeszło 60 lat
Bernard
Pisała listy do mojej mamy zawsze wierszem a że jak sama mówiła "pisać nauczyłam się przy braciach, oni do szkoły chodzili" ,pisała fonetycznie .
Pozwoliła mi kiedyś przeczytać fragmenty
swoich pamiętników (4 grube zeszyty).Trafiłem na opis jej zapowiedzi ślubnych, przeczytałem ten
urywek i doszedłem do ślubu później chyba była noc poślubna.Ciocia zamkneła zeszyt i stwierdziła
"za młody jesteś na dalsze czytanie(miałem 15 lat)po mojej śmierci dostaniesz pomiętniki "
--nigdy tego spadku nie dostałem...
Było ich w domu pięcioro ,dwóch starszych braci ,dwie starsze siostry i Marysia ,nie mająca wówczas
16 lat. Jest rok 1925.Zjawia się w ich domu Władysław ze swatem , weteran wojny bolszewickiej,
który otrzymał od Piłsudzkiego włókę ziemi a za rany odniesione w czasie bitew ( był kulawy)
rentę w wysokości dwóch dochodów z
gospodarki.Materiał na zięcia idealny.
Ojciec Marysi obserwuje ,za którą Władysław "wodzi oczami" i gdy stwierdza że za Marysią,
w myśl zasady ---kto ma córkę na wydaniu,temu nie zbywa na gadaniu---proponuje....
"Za najstarszą daję 6 mórg powiśla ,za młodszą 3 morgi a za najmłodszą nic ,którą Władysławie
bierzecie?" Co do tych mórg to miał i wszystkich 9, jakby rozdał to nic by nie zostało.
Władysław odpowiedział " Ja chcę tę czarną w oczach" i padło na Marysię.. nikt jej o zgodę nie pytał.
Danie na zapowiedzi ustalono na najblższą niedzielę. W zwyczaju było ,iż ksiądz przyjmował zapowiedzi
po summie przed Wielkim Ołtarzem i tam też zapłakana Marysia stała wraz z Władysławem
i odpowiadała z katechizmu.Egzamin zdała "bo z niedawnej Komunii Pierwszej wszystko pamiętałam"
Władysławowi szło gorzej " na wojnie bywały a w katechizmie niezbyt biegły". Wreszcie ksiądz
pyta przyszłego żonkisia o Główne Przwdy Wiary a Władysław ....nic.
Marysia do księdza "Księże Proboszczu ,mogę za Władka odpowiedzieć? "Po uzyskaniu zgody mówi:
-Pierwsza prawda ,że ksiądz ładny...
-Druga prawda, że i zgrabny...
-Trzecia prawda ,że on stary..
-A czwarta, że go wcale nie chcę i zawróciwszy na pięcie chciała uciec z kościoła.
Ale w Wielkich Dzwiach stał ojciec "zakutany w korzuch ,batem podparty ,mówi-
"loł cie nie bede ,ale jak Władysława nie weźniesz to do końca życia krowy bedziesz pasła"
Marysia zawróciła ,bo krów pasać nie lubiła ,ślub wzieła i przeżyli razem przeszło 60 lat
Bernard
Ostatnio zmieniony pt maja 16, 2008 10:47 pm przez bernard123, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 1467
- Rejestracja: czw kwie 10, 2008 11:41 pm
- Lokalizacja: Paryz Francja
- Podziękował/a: 70 razy
- Podziękowano: 169 razy
Re: Anegdoty
Niby smutne, ale...przepiekne i w koncu radosne.
Bozenna
Bozenna
"moja bieda" - Księgi metrykalne 4-ego Pułku Strzelców Pieszych 1820 -1832, Twierdza Zamość, kapelan Kajetan Strasz - gdzie ?
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
Re: Anegdoty
Ciocia zawsze opowiadała radośnie, z humorem - taka Była. Raz czytałem pamiętnik.
Bożenno, nigdy nie myślałem o tym jako tragedii, a z pewnością taką była, przynajmniej
na początku. Dzięki za uświadomienie tego. Patrzyłem na Ich życie przez pryzmat
szczęśliwych staruszków.
Bernard
Ps.Bogaty życiorys tej pary jest usiany zdarzeniami, jeszcze coś o Nich opowiem
ale nie dzisiaj, wyjeżdżam.
Bożenno, nigdy nie myślałem o tym jako tragedii, a z pewnością taką była, przynajmniej
na początku. Dzięki za uświadomienie tego. Patrzyłem na Ich życie przez pryzmat
szczęśliwych staruszków.
Bernard
Ps.Bogaty życiorys tej pary jest usiany zdarzeniami, jeszcze coś o Nich opowiem
ale nie dzisiaj, wyjeżdżam.
-
- Posty: 410
- Rejestracja: czw kwie 10, 2008 11:40 pm
- Lokalizacja: Warszawa/TGCP
- Podziękował/a: 10 razy
- Podziękowano: 9 razy
Re: Anegdoty
Bernardzie - Twoja opowieść tchnie optymizmem - że można było od początkowego tragizmu i niechęci, dojść do szacunku dla drugiej osoby, przeżyć wspólnie 60 lat i być szczęśliwymi staruszkami.
Czekam na kolejne opowieści
Czekam na kolejne opowieści

Monika Bayer-Smykowska
__________________________
Mużyłów i Podhajce - poszukuję zdjęć z przed 1939 r.
__________________________
Mużyłów i Podhajce - poszukuję zdjęć z przed 1939 r.
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
Re: Anegdoty
Aby stać się parą szczęśliwych staruszków to małżeństwo nie jedno musiało przejść.
Marysia ,zbyt młoda i z niewielkim doświadczeniem ,nie wszystkie prace domowe
i gospodarskie wykonywała po myśli męża.On często jeździł na jarmarki,wracał
późno i "pod chmurką" a swoje niezadowolenie wyładowywał na żonie.Chodziła
często poobijana , jedyną Jej ostoją była sąsiadka ,żona również kombatanta
wojny z 1920r. ..Sporo starsza , bardziej doświadczona, służyła Marysi radą i pomocą.
Pewnego dnia Marysia tłukła parowane ziemniaki dla świń w przybudówce przy
domu.Władysław wrócił z jarmarku i już na podwórku krzyczał. Zmierzchało.., tym bardziej
Marysia wiedziała co zaraz się stanie, tym bardziej że Władysław zmierzał do
przybudówki z batem i przeklinał.I tu słowa Cioci:
-"Przeżegnałam się, cicho do siebie powiedziałam - dość tego, ja albo on-.,
i gdy wszedł w światło drzwi ,walnełam tłukiem między te dwa reflektorki co się
na głowie świeciły .Władek zalał się krwią i padł na próg domu "
Marysia pobiegła do sąsiadów i oznajmiła-"Zabiłam Władysława."
Sąsiad człek starszy, stateczny aż usadł z wrażenia
-"To my tyle razem prześliśmy,pod Kijowem kule świstały , jam ocalał
on ranny a teraz własna żona...!!!
Sąsiadka nie zważając na męża zapaliła lampę i nakazała-"Stary idziemy"
Ciocia: Ja leciałam pierwsza , sąsiedzi za mną, na progu kałuża krwi
a Władka nie ma. Razem weszliśmy do domu,Władek siedział na lepce,
głowę okręconą miał szmatami i odezwał się-"Patrz kochany kamracie,
moja własna żona chciała mnie zabić."
Ja doleciałam do okna , wziełam kwiatek z doniczką i postawiłam na stole.
Ze ściany zdjęłam obrazek z Matką Boską Częstochowską i oparłam o doniczkę
na stole . Uklękłam z impetem na oba kolana aż w chałupie załomotało.
Uderzyłam się prawą pięścią w piersi i powiedziałam:
Przysięgam przed Matką Boską Częstochowską i przed wami sąsiedzi...
-jeszcze raz ten s.......yn na mnie rękę podniesie to ubiję! "
Władysław nigdy już Marysi nie uderzył.Zaczął Ją szanować,Marysia rozkwitła
z przelęknionego dziewczęcia stała się piękną kobietą .
Od tej pory prym w domu wiodła Ona.
Bernard
Marysia ,zbyt młoda i z niewielkim doświadczeniem ,nie wszystkie prace domowe
i gospodarskie wykonywała po myśli męża.On często jeździł na jarmarki,wracał
późno i "pod chmurką" a swoje niezadowolenie wyładowywał na żonie.Chodziła
często poobijana , jedyną Jej ostoją była sąsiadka ,żona również kombatanta
wojny z 1920r. ..Sporo starsza , bardziej doświadczona, służyła Marysi radą i pomocą.
Pewnego dnia Marysia tłukła parowane ziemniaki dla świń w przybudówce przy
domu.Władysław wrócił z jarmarku i już na podwórku krzyczał. Zmierzchało.., tym bardziej
Marysia wiedziała co zaraz się stanie, tym bardziej że Władysław zmierzał do
przybudówki z batem i przeklinał.I tu słowa Cioci:
-"Przeżegnałam się, cicho do siebie powiedziałam - dość tego, ja albo on-.,
i gdy wszedł w światło drzwi ,walnełam tłukiem między te dwa reflektorki co się
na głowie świeciły .Władek zalał się krwią i padł na próg domu "
Marysia pobiegła do sąsiadów i oznajmiła-"Zabiłam Władysława."
Sąsiad człek starszy, stateczny aż usadł z wrażenia
-"To my tyle razem prześliśmy,pod Kijowem kule świstały , jam ocalał
on ranny a teraz własna żona...!!!
Sąsiadka nie zważając na męża zapaliła lampę i nakazała-"Stary idziemy"
Ciocia: Ja leciałam pierwsza , sąsiedzi za mną, na progu kałuża krwi
a Władka nie ma. Razem weszliśmy do domu,Władek siedział na lepce,
głowę okręconą miał szmatami i odezwał się-"Patrz kochany kamracie,
moja własna żona chciała mnie zabić."
Ja doleciałam do okna , wziełam kwiatek z doniczką i postawiłam na stole.
Ze ściany zdjęłam obrazek z Matką Boską Częstochowską i oparłam o doniczkę
na stole . Uklękłam z impetem na oba kolana aż w chałupie załomotało.
Uderzyłam się prawą pięścią w piersi i powiedziałam:
Przysięgam przed Matką Boską Częstochowską i przed wami sąsiedzi...
-jeszcze raz ten s.......yn na mnie rękę podniesie to ubiję! "
Władysław nigdy już Marysi nie uderzył.Zaczął Ją szanować,Marysia rozkwitła
z przelęknionego dziewczęcia stała się piękną kobietą .
Od tej pory prym w domu wiodła Ona.
Bernard
-
- Posty: 108
- Rejestracja: ndz kwie 13, 2008 4:27 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Podziękował/a: 2 razy
- Podziękowano: 12 razy
- Kontakt:
Re: Anegdoty
Bernard takie opowiesci to po stokroc wiekszy skarb niz odszukanie siodmego pradziadka. A na dodatek jak barwnie opowiedziane! Jesli masz takich historii wiecej, podziel sie z nami 
maciek

maciek
"Chaos to partytura będąca zapisem rzeczywistości"
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
Re: Anegdoty
Słów moich w tym tekście jest niewiele.Staram się odtworzyc z pamięci
opowieści Cioci , Ona była mistrzynią słowa i rymu.Gdzie mnie tam do Niej!
Bernard
opowieści Cioci , Ona była mistrzynią słowa i rymu.Gdzie mnie tam do Niej!
Bernard
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
Re: Anegdoty
U Marysi i Władysława nastąpiła normalizacja małżeństwa.Pobudowali nowy dom , powstały budynki gospodarcze .Było z czego budować,
wysoka renta Władysława a i w polu się rodziło i "chudoba nie padała".W okolicy byli poznawani jako ludzie zamożni .Ciocia potrafiła rozbawić
każde towarzystwo,-"Głos miałam ładny i rym na poczekaniu znajdywałam"-.Zadne wesele, żadne chrzciny bez nich obejść się nie mogły.
Stu czterech chrześniaków to wymowna wielkość miru jakim cieszyli się w okolicy.-"Jak te dziewuchy(chrześnice) zaczeły się żenić jednego roku
stadami , to pieniążki się skończyły i owieczek stadko na ocepek dałam i kredensik co do kuchni obstalowałam ,poszedł. Przy ostatnim weselu onego
roku czepić się czego nie miałam ,wpadłam do zagrody i stadu gęsi czerwone kokardy na szyjach zawiązałam i prezent był przedni-".
W domu tylko nie układało się dobrze -"Pięcioro pierwszych dzieci pochowałam,drobne to było , niewypieszczone ale żal , bardzo żal ,największe
trzy tygodnie miało...Z szóstym jak już gruba byłam , do Częstochowy na pielgrzymkę poszłam i tam trzy dni prosiłam Matkę Bożą o zmiłowanie.
Sił nie starczyło na powrót pieszo, to pociągiem do miasteczka i później wiorst dwanaście pieszo...We wsi na drodze ległam a do domu jeszcze staje było.
Powiadomiony Władysław taczkami mnie zwoził a raczej nas dwoje...I tak następnych pięciorga się dochowałam.-"
Władysław cieszył się z dzieci i Marysia też...i nie tylko oni....jak mi moja Mama na ucho wyszeptała...
Tak kiedyś leczono niezgodność krwi...oczywiście CUDEM.
Bernard
wysoka renta Władysława a i w polu się rodziło i "chudoba nie padała".W okolicy byli poznawani jako ludzie zamożni .Ciocia potrafiła rozbawić
każde towarzystwo,-"Głos miałam ładny i rym na poczekaniu znajdywałam"-.Zadne wesele, żadne chrzciny bez nich obejść się nie mogły.
Stu czterech chrześniaków to wymowna wielkość miru jakim cieszyli się w okolicy.-"Jak te dziewuchy(chrześnice) zaczeły się żenić jednego roku
stadami , to pieniążki się skończyły i owieczek stadko na ocepek dałam i kredensik co do kuchni obstalowałam ,poszedł. Przy ostatnim weselu onego
roku czepić się czego nie miałam ,wpadłam do zagrody i stadu gęsi czerwone kokardy na szyjach zawiązałam i prezent był przedni-".
W domu tylko nie układało się dobrze -"Pięcioro pierwszych dzieci pochowałam,drobne to było , niewypieszczone ale żal , bardzo żal ,największe
trzy tygodnie miało...Z szóstym jak już gruba byłam , do Częstochowy na pielgrzymkę poszłam i tam trzy dni prosiłam Matkę Bożą o zmiłowanie.
Sił nie starczyło na powrót pieszo, to pociągiem do miasteczka i później wiorst dwanaście pieszo...We wsi na drodze ległam a do domu jeszcze staje było.
Powiadomiony Władysław taczkami mnie zwoził a raczej nas dwoje...I tak następnych pięciorga się dochowałam.-"
Władysław cieszył się z dzieci i Marysia też...i nie tylko oni....jak mi moja Mama na ucho wyszeptała...
Tak kiedyś leczono niezgodność krwi...oczywiście CUDEM.
Bernard
-
- Posty: 133
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:01 am
- Lokalizacja: Legionowo
- Podziękowano: 8 razy
Re: Anegdoty
Bernardzie, gęsi z kokardami na szyi jako dar serdeczny dla chrześniaczki to nie tylko wzruszające, ale też pokazuje, w jakiej bliskości przed laty żyli krewni i sąsiedzi.
Najstarsza siostra mojej babci Karolina (starsza o dwadzieścia lat) i jej mąż Kazimierz byli bezdzietni. Otaczali jak umieli troską i pomocą wszystkie dzieci z bliższej i dalszej rodziny oraz licznych chrześniaków. On ich miał sześcdziesiątkę, ona o połowę mniej. Byli to dość zamożni jak na tę okolicę reemigranci z Ameryki, często proszono ich w kumy. Również moją babcię Helenę wychowywali pod swoim dachem "od podroślaka do zamęścia". Chrześniakiem dziadka Kazimierza był mój ojciec, a chrześniaczką moja mama. Dla mnie byli ukochanymi dziadkami, urodziłam się w ich domu i spędziłam tam wiele szczęsliwych dni swojego dzieciństwa.
Jak opowiada moja babcia Helena, jeden z chrześniaków przyjechał kiedyś pożegnać się przed pójściem do wojska. Zeszło się męskie grono sąsiadów, snują wojskowe wspomnienia i udzielają poborowemu rad, śpieszy też z radą babcia Karolina:
Ziutek, jak krzykną "na koń", a będziesz miał kobyłę, to też wsiadaj!
[Przypominam o pkt IV.4.k regulaminu - ostrzeżenie]
Najstarsza siostra mojej babci Karolina (starsza o dwadzieścia lat) i jej mąż Kazimierz byli bezdzietni. Otaczali jak umieli troską i pomocą wszystkie dzieci z bliższej i dalszej rodziny oraz licznych chrześniaków. On ich miał sześcdziesiątkę, ona o połowę mniej. Byli to dość zamożni jak na tę okolicę reemigranci z Ameryki, często proszono ich w kumy. Również moją babcię Helenę wychowywali pod swoim dachem "od podroślaka do zamęścia". Chrześniakiem dziadka Kazimierza był mój ojciec, a chrześniaczką moja mama. Dla mnie byli ukochanymi dziadkami, urodziłam się w ich domu i spędziłam tam wiele szczęsliwych dni swojego dzieciństwa.
Jak opowiada moja babcia Helena, jeden z chrześniaków przyjechał kiedyś pożegnać się przed pójściem do wojska. Zeszło się męskie grono sąsiadów, snują wojskowe wspomnienia i udzielają poborowemu rad, śpieszy też z radą babcia Karolina:
Ziutek, jak krzykną "na koń", a będziesz miał kobyłę, to też wsiadaj!
[Przypominam o pkt IV.4.k regulaminu - ostrzeżenie]
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
Re: Anegdoty
Ten dział nosi tytuł "Anegdoty" a w podtytule "historie i opowieści rodzinne" .Z tegoż też powodu tu zamieszczam swój post ,
tym bardziej , że osobowo łączy się on z poprzednimi.
W czerwcu 1939r. zmarł mój mateczny dziadek. Babcia zostawszy z trojgiem dzieci , specjalną uwagę zwracała na ich
wykształcenie . Brat i siostra mojej mamy skończyli szkołę rolniczą , mama rozpoczęła edukację w liceum w pobliskim
miasteczku .Jest rok 1941 lub 1942. Wujek został złapany celem wywózki do Niemiec na roboty.Babcia próbując go
bronić pobiegła do kolonistów niemieckich , byli to biedni ludzie .Jednemu obiecała dwa bochenki chleba , drugiemu
ćwiartkę pszenicy .-"Przylecieli , śwargotali po swojemu, tyle tylko zrozumiałam , że co któraś słowo powtarzali
Sigmunt (imię wujka). Dowodzący kazał Zygmuntowi wystąpić ,uderzył go kolbą nagana i łamaną polszczyzną
powiedział - Do matki kartofle skrobać-"Wuj ocalał.
Niedługo jednak babcia spokojem się cieszyła.Parę tygodni później sołtys przynosi kartę wywózkową dla mojej mamy.
-"Dwoje Janowo masz dzieci w domu (ciocia , mężatka prowadziła osobne gospodarstwo),jedno do Niemiec pojedzie"-
Babcia zwołuje naradę rodzinną i podjęto decyzję przeniesienia mojej mamy do szkoły rolniczej bo z tamtąd do Niemiec
nie brali . Mama rozpoczęła naukę w grudniu .
Czas wojny , szkoła niegdyś dobrze sobie radząca , teraz utrzymuje się tylko z własnych pól i czesnego.
-"Bardzo dbano o naszą linię , cały czas chodziłyśmy głodne"- opowiadała mama.
Babcia dowoziła wałówki ale odległość spora to i zaopatrzenie nieregularne.W sąsiedniej wsi mieszkała Marysia
z Władysławem .Co drugi dzień przysyłała dziećmi bochenek chleba , dwa litry mleka ,czasem coś więcej.
Dzięki temu mama w tej szkole "utrzymała się"
Od tamtej pory powstała ogromna zażyłość między Marysią a moją mamą trwającą do śmierci Marysi.
Mniej więcej co dwa miesiące słyszałem w domu -"Józiek , dawno nie byliśmy za Wisłą , jedziemy do Marysi"-
I jechaliśmy. Mama mino, że Marysia była jej siostrą cioteczną , po przyrodnim rodzeństwie, ze względu na
różnicę wieku ,przeszło dwadzieścia lat ,zwracała się do Marysi -ciociu .Zawsze też przy powitaniu całowała
Marysię w rękę . Broniła się Marysia przed tym całowaniem ale widać było , że sprawia jej to przyjemność.
Po wojnie renta Władysława zmalała , później całkowicie mu ją zabrali . Popadli w niedostatek.
Za każdą wizytą mama w "sekretnej rozmowie " z Marysią, wkładała jej w dłoń zwitek banknotów.
Marysia niby broniła się ,że nie potrzebuje . Mama ,perswadowała jej i w końcu stawał temat aprowizacji wojennej.
Ja miałem za zadanie naczerpać wody do wszelkich pojemników , było to robota o tyle ważna bo studnie
mieli bardzo głęboką , na 28 kręgów .
Tak byłem uczony miłości rodzinnej.
Bernard
[Kto kreskuje uje ten dostaje dwóje]
Moderowane 03.06 - Wojtek
[Przypominam o pkt IV.4.k regulaminu - ostrzeżenie]
tym bardziej , że osobowo łączy się on z poprzednimi.
W czerwcu 1939r. zmarł mój mateczny dziadek. Babcia zostawszy z trojgiem dzieci , specjalną uwagę zwracała na ich
wykształcenie . Brat i siostra mojej mamy skończyli szkołę rolniczą , mama rozpoczęła edukację w liceum w pobliskim
miasteczku .Jest rok 1941 lub 1942. Wujek został złapany celem wywózki do Niemiec na roboty.Babcia próbując go
bronić pobiegła do kolonistów niemieckich , byli to biedni ludzie .Jednemu obiecała dwa bochenki chleba , drugiemu
ćwiartkę pszenicy .-"Przylecieli , śwargotali po swojemu, tyle tylko zrozumiałam , że co któraś słowo powtarzali
Sigmunt (imię wujka). Dowodzący kazał Zygmuntowi wystąpić ,uderzył go kolbą nagana i łamaną polszczyzną
powiedział - Do matki kartofle skrobać-"Wuj ocalał.
Niedługo jednak babcia spokojem się cieszyła.Parę tygodni później sołtys przynosi kartę wywózkową dla mojej mamy.
-"Dwoje Janowo masz dzieci w domu (ciocia , mężatka prowadziła osobne gospodarstwo),jedno do Niemiec pojedzie"-
Babcia zwołuje naradę rodzinną i podjęto decyzję przeniesienia mojej mamy do szkoły rolniczej bo z tamtąd do Niemiec
nie brali . Mama rozpoczęła naukę w grudniu .
Czas wojny , szkoła niegdyś dobrze sobie radząca , teraz utrzymuje się tylko z własnych pól i czesnego.
-"Bardzo dbano o naszą linię , cały czas chodziłyśmy głodne"- opowiadała mama.
Babcia dowoziła wałówki ale odległość spora to i zaopatrzenie nieregularne.W sąsiedniej wsi mieszkała Marysia
z Władysławem .Co drugi dzień przysyłała dziećmi bochenek chleba , dwa litry mleka ,czasem coś więcej.
Dzięki temu mama w tej szkole "utrzymała się"
Od tamtej pory powstała ogromna zażyłość między Marysią a moją mamą trwającą do śmierci Marysi.
Mniej więcej co dwa miesiące słyszałem w domu -"Józiek , dawno nie byliśmy za Wisłą , jedziemy do Marysi"-
I jechaliśmy. Mama mino, że Marysia była jej siostrą cioteczną , po przyrodnim rodzeństwie, ze względu na
różnicę wieku ,przeszło dwadzieścia lat ,zwracała się do Marysi -ciociu .Zawsze też przy powitaniu całowała
Marysię w rękę . Broniła się Marysia przed tym całowaniem ale widać było , że sprawia jej to przyjemność.
Po wojnie renta Władysława zmalała , później całkowicie mu ją zabrali . Popadli w niedostatek.
Za każdą wizytą mama w "sekretnej rozmowie " z Marysią, wkładała jej w dłoń zwitek banknotów.
Marysia niby broniła się ,że nie potrzebuje . Mama ,perswadowała jej i w końcu stawał temat aprowizacji wojennej.
Ja miałem za zadanie naczerpać wody do wszelkich pojemników , było to robota o tyle ważna bo studnie
mieli bardzo głęboką , na 28 kręgów .
Tak byłem uczony miłości rodzinnej.
Bernard
[Kto kreskuje uje ten dostaje dwóje]
Moderowane 03.06 - Wojtek
[Przypominam o pkt IV.4.k regulaminu - ostrzeżenie]
-
- Posty: 410
- Rejestracja: czw kwie 10, 2008 11:40 pm
- Lokalizacja: Warszawa/TGCP
- Podziękował/a: 10 razy
- Podziękowano: 9 razy
Re: Anegdoty
Bernardzie ! Przepiękne!!!
Aż łza się w oku kręci.
[Przypominam o pkt IV.4.k regulaminu - ostrzeżenie]
Aż łza się w oku kręci.
[Przypominam o pkt IV.4.k regulaminu - ostrzeżenie]
Monika Bayer-Smykowska
__________________________
Mużyłów i Podhajce - poszukuję zdjęć z przed 1939 r.
__________________________
Mużyłów i Podhajce - poszukuję zdjęć z przed 1939 r.
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
Re: Anegdoty
Przepraszam ,chyba zasugerowany wojennym nastrojem WUJA z WOJEM pomyliłem.
Starał się będę , by "bisów " nie było.
Starał się będę , by "bisów " nie było.
Bernard Wdowiak
Bawolec,Wdowiak,Grądziel,Woźniak,Trociński,
Narojczyk ,Miśkiewicz .
Bawolec,Wdowiak,Grądziel,Woźniak,Trociński,
Narojczyk ,Miśkiewicz .