UWAGA: Od kwietnia 2018 roku Forgen.pl zawiesił swoją działalność. Na poniższej stronie znajduje się archiwum serwisu. Możliwość logowania i rejestracji nowych kont została zablokowana. W celu uzyskania porad genealogicznych zapraszamy na inne fora o tej tematyce: genealodzy.pl, Wielkopolskie Towarzystwo Genealogiczne Gniazdo
Opowieści i wspomnienia
Moderator: Moderatorzy
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
Re: Anegdoty
Rok 1914 ,to czas ślubów w mojej rodzinie .W związek małżeński wstępują obydwie pary dziadków. Dzisiaj opowieść o dziadkach matecznych .
Mama mojego dziadka Marianna- wdowa , “uwiadomiona”przez swoją córkę z pierwszego małżeństwa
( dziadek był z drugiego) o istnieniu i zaletach mojej babci -sąsiadki, przyjeżdża w swaty
z “chłopakiem”Janem. Ojciec babci Wojciech ,również wdowiec zaprasza na rozmowę i rozmawiają we trójkę.
Babcia Zofia do dyskusji zaproszoną nie była , raz że tego w zwyczaju nie było a po drugie
wysłana została do roboty dla podkreślenia pracowitości. “ Zaglądałam przez szybkę
do środka , zza kwiatka coby mnie widać nie było “-wspominała babcia Zosia.
A w mieszkaniu rozmowa coraz to głośniejsze przybierała tony-” Chłopakom ziemię żem
przeznaczył , dziewuchom po 2500 rubli a 3000 , jak żądacie nie dam! -”tłumaczył Wojciech.
-” Nie dacie, to kądziołki nie weźniem i w doma wam zostanie “ dogadywała Marianna.
-” Janek! Konie szykuj ,jedziem, nic tu po nas “
Dziadek wyszedł na podwórze a tam Zosia w półkoszkach na wozie siedziała , przysiadł się
i on. Przez chwilę milczeli.
“ Matuś z ojcem waszym nie dogadali się, jechać nam czas “-drżącym głosem oznajmił Janek.
Zofia jeszcze bardziej schyliła głowę , nie odpowiedziała.
-”A szkoda ci to?”-jeszcze raz zagadnął Janek.
-” Ładny chłopak jesteś...”- wyszeptała Zofia
Janek podniósł wzrok do góry .
-”Popatrzył na mnie , aż mnie ciarki przeszły” -po latach wspominała Zofia.
-”Po chwili zaciął usta , twarz pokazała zdecydowanie i jak opętany do chałupy pobiegł.
Zza otwartych drzwi , słyszałam jego słowa a raczej krzyk -Ile dają to dają ,bierzemy!”-
Tak rozpoczęło się dwudziestopięcioletnie , trudne ale szczęśliwe małżeństwo moich
dziadków, zakończone śmiercią dziadka w 1939 roku.
Bernard
Mama mojego dziadka Marianna- wdowa , “uwiadomiona”przez swoją córkę z pierwszego małżeństwa
( dziadek był z drugiego) o istnieniu i zaletach mojej babci -sąsiadki, przyjeżdża w swaty
z “chłopakiem”Janem. Ojciec babci Wojciech ,również wdowiec zaprasza na rozmowę i rozmawiają we trójkę.
Babcia Zofia do dyskusji zaproszoną nie była , raz że tego w zwyczaju nie było a po drugie
wysłana została do roboty dla podkreślenia pracowitości. “ Zaglądałam przez szybkę
do środka , zza kwiatka coby mnie widać nie było “-wspominała babcia Zosia.
A w mieszkaniu rozmowa coraz to głośniejsze przybierała tony-” Chłopakom ziemię żem
przeznaczył , dziewuchom po 2500 rubli a 3000 , jak żądacie nie dam! -”tłumaczył Wojciech.
-” Nie dacie, to kądziołki nie weźniem i w doma wam zostanie “ dogadywała Marianna.
-” Janek! Konie szykuj ,jedziem, nic tu po nas “
Dziadek wyszedł na podwórze a tam Zosia w półkoszkach na wozie siedziała , przysiadł się
i on. Przez chwilę milczeli.
“ Matuś z ojcem waszym nie dogadali się, jechać nam czas “-drżącym głosem oznajmił Janek.
Zofia jeszcze bardziej schyliła głowę , nie odpowiedziała.
-”A szkoda ci to?”-jeszcze raz zagadnął Janek.
-” Ładny chłopak jesteś...”- wyszeptała Zofia
Janek podniósł wzrok do góry .
-”Popatrzył na mnie , aż mnie ciarki przeszły” -po latach wspominała Zofia.
-”Po chwili zaciął usta , twarz pokazała zdecydowanie i jak opętany do chałupy pobiegł.
Zza otwartych drzwi , słyszałam jego słowa a raczej krzyk -Ile dają to dają ,bierzemy!”-
Tak rozpoczęło się dwudziestopięcioletnie , trudne ale szczęśliwe małżeństwo moich
dziadków, zakończone śmiercią dziadka w 1939 roku.
Bernard
-
- Posty: 1065
- Rejestracja: sob kwie 12, 2008 6:37 am
- Lokalizacja: Brassel, Schläsing
- Podziękował/a: 37 razy
- Podziękowano: 41 razy
- Kontakt:
Re: Anegdoty
Ładne 
Pozdrawiam
W.

Pozdrawiam
W.
Witold Hanak - pkt IV.4.k regulaminu
-- ysearch: QU4UV -------------------------------------------
http://hannak-familie.eu Falkenberg O/S, Breslau, Erfurt
-- ysearch: QU4UV -------------------------------------------
http://hannak-familie.eu Falkenberg O/S, Breslau, Erfurt
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
Re: Anegdoty
Dziękuję Ani i Whanakowi (Waldkowi? Władkowi?) za zauważenie .
Aniu , myślę że każda rodzina "naszpikowana" jest podobnymi opowieściami,
trzeba je odszukać w pamięci , odkurzyć,( oby nie za bardzo) i podać .
To wszystko.
Aniu , myślę że każda rodzina "naszpikowana" jest podobnymi opowieściami,
trzeba je odszukać w pamięci , odkurzyć,( oby nie za bardzo) i podać .
To wszystko.
Bernard Wdowiak
Bawolec,Wdowiak,Grądziel,Woźniak,Trociński,
Narojczyk ,Miśkiewicz .
Bawolec,Wdowiak,Grądziel,Woźniak,Trociński,
Narojczyk ,Miśkiewicz .
-
- Posty: 410
- Rejestracja: czw kwie 10, 2008 11:40 pm
- Lokalizacja: Warszawa/TGCP
- Podziękował/a: 10 razy
- Podziękowano: 9 razy
Re: Anegdoty
Nie każda, Bernardzie, nie każda
Moja babcia macierzysta pochodziła z Ukrainy Naddnieprzańskiej. Uciekli stamtąd przez zieloną granicę w 1922 roku. Babcia nigdy nic nie opowiadała, nie wspominała dawnych lat – unikała tego jak ognia. Kiedyś jej syn, a mój wujek zapytał się o czas Rewolucji Październikowej. Usłyszał w odpowiedzi, że do tamtych wydarzeń nie chce wracać nawet pamięcią, a co dopiero opowiadać. Druga babcia mieszkała daleko. Kiedy ją odwiedzaliśmy nie było czasu na wspomnienia. A na dokładkę po II Wojnie Światowej rodzina rozjechała się po całej Polsce, co nie sprzyja wspominkom.
Pisz Bernardzie jak najwięcej
Twoje „Wspominki” są urokliwe, oddają klimat tamtych lat.
Czytam je z przyjemnością i ze wzruszeniem
Moja babcia macierzysta pochodziła z Ukrainy Naddnieprzańskiej. Uciekli stamtąd przez zieloną granicę w 1922 roku. Babcia nigdy nic nie opowiadała, nie wspominała dawnych lat – unikała tego jak ognia. Kiedyś jej syn, a mój wujek zapytał się o czas Rewolucji Październikowej. Usłyszał w odpowiedzi, że do tamtych wydarzeń nie chce wracać nawet pamięcią, a co dopiero opowiadać. Druga babcia mieszkała daleko. Kiedy ją odwiedzaliśmy nie było czasu na wspomnienia. A na dokładkę po II Wojnie Światowej rodzina rozjechała się po całej Polsce, co nie sprzyja wspominkom.
Pisz Bernardzie jak najwięcej

Twoje „Wspominki” są urokliwe, oddają klimat tamtych lat.
Czytam je z przyjemnością i ze wzruszeniem
Monika Bayer-Smykowska
__________________________
Mużyłów i Podhajce - poszukuję zdjęć z przed 1939 r.
__________________________
Mużyłów i Podhajce - poszukuję zdjęć z przed 1939 r.
-
- Posty: 397
- Rejestracja: czw kwie 10, 2008 11:49 pm
- Lokalizacja: Łódż TGCP
- Podziękował/a: 40 razy
- Podziękowano: 18 razy
- Kontakt:
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
Re: Anegdoty
Dziewczęta !ja się rumienię...
Bernard Wdowiak
Bawolec,Wdowiak,Grądziel,Woźniak,Trociński,
Narojczyk ,Miśkiewicz .
Bawolec,Wdowiak,Grądziel,Woźniak,Trociński,
Narojczyk ,Miśkiewicz .
Re: Anegdoty
Nie ma co się rumienić... pięknie opisujesz rodzinne anegdotki to chwalimy Ciebie.
Marzena Jaroniewska
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
Re: Anegdoty
Miałem szczęście , że wychowałem się w czasach , kiedy telewizor był dodatkowym
meblem w domu ale włączanym sporadycznie . Psuł się też często .
Babcia Zosia przyjeżdżała do nas na zimę , rozkładała krosna i rozpoczynało się tkanie.
-”Chodników i narzut trza narobić coby na lato starczyło”-mówiła i zabierała się do roboty.
Potrafiła zrobić wszystko , nauczona trudnym życiem i wieloletnim wdowieństwem.
Snuła długie , wieczorne opowieści .Dzisiaj wiem , że były to historie z morałem,
wskazujące słuchaczom drogę postępowania w życiu -uczenie przez praktykę.
W przypadku złych wyników dydaktycznych ( niekiedy nie w pełni pojmowałem nauki babci)
wspomagała się ścierką . Oj, dostałem nie raz...Ale wspominam to z sentymentem.
Wiosną wracała na swoje gospodarstwo , do syna . Dla nas rozpoczynał się sezon pielgrzymek
do babci .Mieszkała blisko , około 5 km. ale przez Wisłę. Transportowaliśmy się łodzią,
czasem” po lodzie” lub “na około” a to już odległość 50 km. W czasie wizyt , po pytaniach
o zdrowie , babcia rzucała skompensowaną dawkę opowieści -” Bo długo widzieć się nie będziemy” .Jak Ona pięknie opowiadała ! Jakim magnesem dysponowała , iż dzieci , nawykłe
do rozrabiania , siadały w kółku i słuchały. Była bardzo charyzmatyczna.
Kiedy zmarła w 1972 roku , Jej trumnę nie włożono na wóz , ludzie ją nieśli, trzy kilometry
do kościoła a później pół kilometra na cmentarz . Każdy chciał Jej usłużyć w ostatniej drodze.
Jak Jej zabrakło , rodzina jeszcze bardziej scementowała się . Odwiedzaliśmy wujka i jego rodzinę.
W czasie spotkań wspominano Babcię i Jej opowieści .Spotkania były częste -”Bo może to
ostatni raz”-mówiła moja Mama .-” Zygmunt -zwracała się do brata -ja czuję , że umrę pierwsza”-
I zmarła dwadzieścia dni przed bratem...
meblem w domu ale włączanym sporadycznie . Psuł się też często .
Babcia Zosia przyjeżdżała do nas na zimę , rozkładała krosna i rozpoczynało się tkanie.
-”Chodników i narzut trza narobić coby na lato starczyło”-mówiła i zabierała się do roboty.
Potrafiła zrobić wszystko , nauczona trudnym życiem i wieloletnim wdowieństwem.
Snuła długie , wieczorne opowieści .Dzisiaj wiem , że były to historie z morałem,
wskazujące słuchaczom drogę postępowania w życiu -uczenie przez praktykę.
W przypadku złych wyników dydaktycznych ( niekiedy nie w pełni pojmowałem nauki babci)
wspomagała się ścierką . Oj, dostałem nie raz...Ale wspominam to z sentymentem.
Wiosną wracała na swoje gospodarstwo , do syna . Dla nas rozpoczynał się sezon pielgrzymek
do babci .Mieszkała blisko , około 5 km. ale przez Wisłę. Transportowaliśmy się łodzią,
czasem” po lodzie” lub “na około” a to już odległość 50 km. W czasie wizyt , po pytaniach
o zdrowie , babcia rzucała skompensowaną dawkę opowieści -” Bo długo widzieć się nie będziemy” .Jak Ona pięknie opowiadała ! Jakim magnesem dysponowała , iż dzieci , nawykłe
do rozrabiania , siadały w kółku i słuchały. Była bardzo charyzmatyczna.
Kiedy zmarła w 1972 roku , Jej trumnę nie włożono na wóz , ludzie ją nieśli, trzy kilometry
do kościoła a później pół kilometra na cmentarz . Każdy chciał Jej usłużyć w ostatniej drodze.
Jak Jej zabrakło , rodzina jeszcze bardziej scementowała się . Odwiedzaliśmy wujka i jego rodzinę.
W czasie spotkań wspominano Babcię i Jej opowieści .Spotkania były częste -”Bo może to
ostatni raz”-mówiła moja Mama .-” Zygmunt -zwracała się do brata -ja czuję , że umrę pierwsza”-
I zmarła dwadzieścia dni przed bratem...
Bernard Wdowiak
Bawolec,Wdowiak,Grądziel,Woźniak,Trociński,
Narojczyk ,Miśkiewicz .
Bawolec,Wdowiak,Grądziel,Woźniak,Trociński,
Narojczyk ,Miśkiewicz .
-
- Posty: 410
- Rejestracja: czw kwie 10, 2008 11:40 pm
- Lokalizacja: Warszawa/TGCP
- Podziękował/a: 10 razy
- Podziękowano: 9 razy
Re: Anegdoty
Taki już los….
Mój tata był starszy o 6 lat od mamy.
Kiedy już wyprowadziliśmy się z bratem z domu rodzinnego, tata co jakiś czas mówił do mamy: „Odejdę pierwszy”
Stało się jednak zupełnie inaczej.
Mamę dotknęła jedna z tych strasznych chorób.
Nie pomogła ani operacja, ani chemioterapia – była coraz słabsza.
Kiedy dowiedziała się, że spodziewamy się dziecka, mówiła „Ja już najmłodszej wnuczki nie zobaczę”. Zobaczyła.
Jeździłam potem jeszcze przez kilka miesięcy z maleńką Ewunią do domu rodziców, gdyż mama objęta była opieką paliatywną.
Babcia z zachwytem patrzyła na swoją wnuczkę o jasnoblond włoskach Bayerów i niebieskich oczkach - takich jak jej.
Odeszła 2 lutego – w święto Matki Boskiej Gromnicznej
Zaduszkowo się nam tutaj zrobiło [*]
Ale to dobrze – czas po temu właściwy – ze smutkiem pochylam się nad nieszczęściem Jacka
Mój tata był starszy o 6 lat od mamy.
Kiedy już wyprowadziliśmy się z bratem z domu rodzinnego, tata co jakiś czas mówił do mamy: „Odejdę pierwszy”
Stało się jednak zupełnie inaczej.
Mamę dotknęła jedna z tych strasznych chorób.
Nie pomogła ani operacja, ani chemioterapia – była coraz słabsza.
Kiedy dowiedziała się, że spodziewamy się dziecka, mówiła „Ja już najmłodszej wnuczki nie zobaczę”. Zobaczyła.
Jeździłam potem jeszcze przez kilka miesięcy z maleńką Ewunią do domu rodziców, gdyż mama objęta była opieką paliatywną.
Babcia z zachwytem patrzyła na swoją wnuczkę o jasnoblond włoskach Bayerów i niebieskich oczkach - takich jak jej.
Odeszła 2 lutego – w święto Matki Boskiej Gromnicznej
Zaduszkowo się nam tutaj zrobiło [*]
Ale to dobrze – czas po temu właściwy – ze smutkiem pochylam się nad nieszczęściem Jacka
Monika Bayer-Smykowska
__________________________
Mużyłów i Podhajce - poszukuję zdjęć z przed 1939 r.
__________________________
Mużyłów i Podhajce - poszukuję zdjęć z przed 1939 r.
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
Re: Anegdoty
Masz rację Moniko , może i zaduszkowo . Każdy z nas pochował kogoś bliskiego .
Był taki okres w moim życiu ,niespełna pięcioletni , pochowałem wówczas
obydwoje rodziców , wujostwo którymi się opiekowałem i siostrę .Te pogrzeby
sam organizowałem .W tymże czasie zmarli dwaj stryjowie i szwagier taty.
Jeździłem z pogrzebu na pogrzeb , miałem dość !
Nie znam Jacka, nie znam bólu straty własnego dziecka , domyślam się tylko potęgi
jego rozpaczy. Łączę się z nim w bólu...
Nie miejsce tu , w tym dziale na słowa kondolencji .
Pozwoliłem sobie na nie ,tylko ze względu na tematykę ostatnich postów.
Bernard Wdowiak
Był taki okres w moim życiu ,niespełna pięcioletni , pochowałem wówczas
obydwoje rodziców , wujostwo którymi się opiekowałem i siostrę .Te pogrzeby
sam organizowałem .W tymże czasie zmarli dwaj stryjowie i szwagier taty.
Jeździłem z pogrzebu na pogrzeb , miałem dość !
Nie znam Jacka, nie znam bólu straty własnego dziecka , domyślam się tylko potęgi
jego rozpaczy. Łączę się z nim w bólu...
Nie miejsce tu , w tym dziale na słowa kondolencji .
Pozwoliłem sobie na nie ,tylko ze względu na tematykę ostatnich postów.
Bernard Wdowiak
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
Re: Anegdoty
Prababcia Marianna była kobietą zdecydowaną i nawykłą do rządzenia . Wszystkim i wszystkimi.
Jako dwukrotna wdowa nabrała doświadczenia w podejmowaniu “jedynie słusznych” decyzji.
Z pierwszego małżeństwa cztery córki wydała za mąż , także z drugiego , jedynaczka
gospodarzyła z mężem na swoim . Jan (mój dziadek) szykowany na rodzinną schedę -ożeniony .
Jedyny kłopot to najmłodszy , Piotr . Młodzieniec “do roboty nie skory a do zabawy pierwszy”.
Stary zwyczaj nakazywał najmłodszego na gospodarstwie osiedlić , tym bardziej że ulubieniec
ale Marianna swojego losu patrzyła i dotrzymania na starość . Jan dostał rodzinne siedlisko
a nie “niepewny “Piotr. Najmłodszej pociesze umyśliła zakup innego gospodarstwa, nawet
pieniążki na to miała .Schowała je na czarną godzinę a na skwitowanie Piotra poszły pieniądze
wianowe synowej -Zofii , mojej babci.
Jan i Zofia chętnie spłacili Piotra i zaczęli gospodarzyć “na swoim”
Piotr zakup gospodarstwa przełożył na później -”Nie będę za skibą latał , coś mi się od życia
należy”-Kupił ogiera -”Klacz za byle jaka dla kawalera na wieczornice jeździć” i rozpoczął
czas zabaw. Kapitał kurczył się w zastraszającym tempie aż skończył się zupełnie .
Marianna zażądała dopłaty dla Piotra . Jan i Zofia trochę już odłożyli , nieco dołożył Wojciech
(ojciec Zofii) i aczkolwiek niechętnie , dodali 1000 rubli.
Oj , nie trzymały się Piotra pieniądze , w niedługim czasie ,dopłata znikła.
Ciężkie czasy przyszły na Jana i Zofię , awantury i żądanie następnych pieniędzy .
Marianna gustowała w robieniu “piekła” głównie pod nieobecność Jana , nawet do rękoczynów
dochodziło.-” Onegdaj w stodole mnie dorwała- wspominała Zofia -i guzów na głowie
przezmianem mi narobiła “
Z targu wrócił dziadek i usłyszał szlochanie w stodole . Jak zobaczył Zofię to o nic nie pytał
-”Syna bież i na wóz wsiadaj , jedziemy . “-powiedział .
-” Wsiadłam ,już nie szlochałam , jeno łzy same z oczu leciały . Nie skarżyłam się ,przecie to
jego matka...ale on wszystko wiedział .Gdzie jechaliśmy , nie wiedziałam , przez łzy nic widać
nie było .Dziecko tylko tuliłam.
Po jakimś czasie zauważyłam , że jesteśmy w moich rodzinnych stronach-”
-”Odetchnąć ci dałem , cobyś się uspokoiła .Do Maryśki jedziemy ,gospodarki mieniać”-
-pierwszy raz odezwał się Janek.
(Maryśka była siostrą przyrodnią Jana ,niegdyś sąsiadką Zofii i jednocześnie matką Marysi
z poprzednich moich postów.)
-”Bardzo się ucieszyłam , ojciec blisko i bracia i od niedoli daleko”-wspominała babcia.
-”Janek, ale 21 mórg na 9 , to strata “ -powiedziała Zofia.
-” Nic to , dorobim się “-odpowiedział Janek.
Siostra i szwagier ,z początku zdziwieni propozycją , później na propozycję przystali.
Ustalili , że nazajutrz na dwa wozy , przewiozą dobytek Maryśki i jeszcze tego samego
dnia powrócą z rzeczami Jana i Zofii . Resztę przewiozą przy okazji .
-” Zaraz pobiegłam do ojca , uwiadomić go , że sąsiadką mu będę . Janka sprowadzić kazał,
porozmawiał z nim, potem uklęknąć nam kazał i krzyżem pobłogosławił na zmianę życia.
I los się odmienił , rodziło się w polu nam wszystko , plony były takie jak na Jankowej
gospodarce .”-opowiadała Zofia.
Siostra i szwagier Janka też sobie nie źle radzili .Piotr wyjechał. Widać obecność szwagra mu nie służyła . Marianna zdana na pomoc zięcia ,zbierała sobie kawałek pola ,uspokoiła się. Zięć nigdy nie ubliżył teściowej ,
-”Ja ci mateczko ,sprawiedliwie i naturalnie zrobię .”-i orał , pług do góry i na dół , ziemia
źle zaorana nie rodziła i Marianna nie mając pieniędzy przysiadła całkiem .
W rodzinie powiedzonko -”naturalnie i sprawiedliwie “-stało się synonimem byle jakiej roboty i małej zemsty.
Jako dwukrotna wdowa nabrała doświadczenia w podejmowaniu “jedynie słusznych” decyzji.
Z pierwszego małżeństwa cztery córki wydała za mąż , także z drugiego , jedynaczka
gospodarzyła z mężem na swoim . Jan (mój dziadek) szykowany na rodzinną schedę -ożeniony .
Jedyny kłopot to najmłodszy , Piotr . Młodzieniec “do roboty nie skory a do zabawy pierwszy”.
Stary zwyczaj nakazywał najmłodszego na gospodarstwie osiedlić , tym bardziej że ulubieniec
ale Marianna swojego losu patrzyła i dotrzymania na starość . Jan dostał rodzinne siedlisko
a nie “niepewny “Piotr. Najmłodszej pociesze umyśliła zakup innego gospodarstwa, nawet
pieniążki na to miała .Schowała je na czarną godzinę a na skwitowanie Piotra poszły pieniądze
wianowe synowej -Zofii , mojej babci.
Jan i Zofia chętnie spłacili Piotra i zaczęli gospodarzyć “na swoim”
Piotr zakup gospodarstwa przełożył na później -”Nie będę za skibą latał , coś mi się od życia
należy”-Kupił ogiera -”Klacz za byle jaka dla kawalera na wieczornice jeździć” i rozpoczął
czas zabaw. Kapitał kurczył się w zastraszającym tempie aż skończył się zupełnie .
Marianna zażądała dopłaty dla Piotra . Jan i Zofia trochę już odłożyli , nieco dołożył Wojciech
(ojciec Zofii) i aczkolwiek niechętnie , dodali 1000 rubli.
Oj , nie trzymały się Piotra pieniądze , w niedługim czasie ,dopłata znikła.
Ciężkie czasy przyszły na Jana i Zofię , awantury i żądanie następnych pieniędzy .
Marianna gustowała w robieniu “piekła” głównie pod nieobecność Jana , nawet do rękoczynów
dochodziło.-” Onegdaj w stodole mnie dorwała- wspominała Zofia -i guzów na głowie
przezmianem mi narobiła “
Z targu wrócił dziadek i usłyszał szlochanie w stodole . Jak zobaczył Zofię to o nic nie pytał
-”Syna bież i na wóz wsiadaj , jedziemy . “-powiedział .
-” Wsiadłam ,już nie szlochałam , jeno łzy same z oczu leciały . Nie skarżyłam się ,przecie to
jego matka...ale on wszystko wiedział .Gdzie jechaliśmy , nie wiedziałam , przez łzy nic widać
nie było .Dziecko tylko tuliłam.
Po jakimś czasie zauważyłam , że jesteśmy w moich rodzinnych stronach-”
-”Odetchnąć ci dałem , cobyś się uspokoiła .Do Maryśki jedziemy ,gospodarki mieniać”-
-pierwszy raz odezwał się Janek.
(Maryśka była siostrą przyrodnią Jana ,niegdyś sąsiadką Zofii i jednocześnie matką Marysi
z poprzednich moich postów.)
-”Bardzo się ucieszyłam , ojciec blisko i bracia i od niedoli daleko”-wspominała babcia.
-”Janek, ale 21 mórg na 9 , to strata “ -powiedziała Zofia.
-” Nic to , dorobim się “-odpowiedział Janek.
Siostra i szwagier ,z początku zdziwieni propozycją , później na propozycję przystali.
Ustalili , że nazajutrz na dwa wozy , przewiozą dobytek Maryśki i jeszcze tego samego
dnia powrócą z rzeczami Jana i Zofii . Resztę przewiozą przy okazji .
-” Zaraz pobiegłam do ojca , uwiadomić go , że sąsiadką mu będę . Janka sprowadzić kazał,
porozmawiał z nim, potem uklęknąć nam kazał i krzyżem pobłogosławił na zmianę życia.
I los się odmienił , rodziło się w polu nam wszystko , plony były takie jak na Jankowej
gospodarce .”-opowiadała Zofia.
Siostra i szwagier Janka też sobie nie źle radzili .Piotr wyjechał. Widać obecność szwagra mu nie służyła . Marianna zdana na pomoc zięcia ,zbierała sobie kawałek pola ,uspokoiła się. Zięć nigdy nie ubliżył teściowej ,
-”Ja ci mateczko ,sprawiedliwie i naturalnie zrobię .”-i orał , pług do góry i na dół , ziemia
źle zaorana nie rodziła i Marianna nie mając pieniędzy przysiadła całkiem .
W rodzinie powiedzonko -”naturalnie i sprawiedliwie “-stało się synonimem byle jakiej roboty i małej zemsty.
Ostatnio zmieniony pn cze 16, 2008 8:23 am przez bernard123, łącznie zmieniany 1 raz.
Bernard Wdowiak
Bawolec,Wdowiak,Grądziel,Woźniak,Trociński,
Narojczyk ,Miśkiewicz .
Bawolec,Wdowiak,Grądziel,Woźniak,Trociński,
Narojczyk ,Miśkiewicz .
Re: Anegdoty
Bernardzie,
przeczytałam Twoja opowieść jednym tchem,jest fantastyczna
przeczytałam Twoja opowieść jednym tchem,jest fantastyczna

Pozdrawiam Anna Zborowska
_________________________________________________________________________________________
Zborowscy, Machomeccy, Nowosad, Pawłowscy, Zalescy, Waliszewscy, Chmielewscy, Kulesza, Jacyszyn...
_________________________________________________________________________________________
Zborowscy, Machomeccy, Nowosad, Pawłowscy, Zalescy, Waliszewscy, Chmielewscy, Kulesza, Jacyszyn...
-
AUTOR TEMATU - Posty: 201
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 12:14 am
- Lokalizacja: Magnuszew,Mniszew
- Podziękował/a: 4 razy
- Podziękowano: 8 razy
Re: Anegdoty
Stare historie rodzinne , powtarzane w rodzinie od lat , były i są dla mnie życiowym drogowskazem. Myślę , że po to były przekazywane przez moich protoplastów .
Dobry odbiór opowieści bardzo mnie cieszy.
Dziękuję.
Bernard Wdowiak
Dobry odbiór opowieści bardzo mnie cieszy.
Dziękuję.
Bernard Wdowiak
-
- Posty: 284
- Rejestracja: pt kwie 11, 2008 5:31 pm
- Lokalizacja: Brzeg woj. opolskie
- Podziękował/a: 3 razy
- Podziękowano: 16 razy
Re: Anegdoty
Mój Dziadzio w czasie II wojny jako artylerzysta wojska polskiego brał udział w Wojnie Obronnej na wschodzie. Odział został rozbity przez Rosjan. Dziadzio w polskim mundurze wrócił do Grudziądza. Niemcy go złapali i wsadzili do Cytadeli a potem wywieźli na roboty. Za trzaśnięcie niemieckiego żandarma w twarz (w obronie kobiety) żandarmi chcieli go powiesić, ale Niemcy, u których pracował wybronili go. Upili żandarma do tego stopnia, że nie pamiętał, kto go uderzył. Z robót powrócił do zakładu "Unia" (sam się postarał o przeniesienie). Gdy przyjechał do Grudziądza okazało się, że babcia Mila wyjechała do Krosna. Gdy powiedział o tym szefowi w fabryce (Niemcowi) ten stwierdził, że przecież go nie widział i dziadek wyjechał za rodziną do Krosna. Tam wyrobił sobie fałszywe papiery na nazwisko Szmidt i pracował na niemieckim lotnisku (sic!). A ja całe życie uważałam go za statecznego i szalenie odpowiedzialnego człowieka, zupełnie nieskorego do ryzyka.
Ewa

Ewa
Ewa Chojnowska
poszukuję: Chojnowski, Lipowski, Kuniczkowski, Mejrowski, Malinowski (okolice Grudziądza), Małopolski, Tupek (Rzepiennik Biskupi) Pełech, Gac, Gil, Kopiński (Nowosiółki Kardynalskie), Jamroga, Gałuszka, Wilk, Zajdel (okolice Krosna)
poszukuję: Chojnowski, Lipowski, Kuniczkowski, Mejrowski, Malinowski (okolice Grudziądza), Małopolski, Tupek (Rzepiennik Biskupi) Pełech, Gac, Gil, Kopiński (Nowosiółki Kardynalskie), Jamroga, Gałuszka, Wilk, Zajdel (okolice Krosna)