Ja np. zostałem potępiony kiedyś (wcześniej niż onegdaj) za wskazanie jedynie, że jest artykuł (mniej lub bardziej genealogiczny) o pewnej damie (miłościwie/niemiłościwie nam panującego żonie). Ale zostałem też wsparcie (dzięki Ci Krzysztofie).
Nie widziałem tych dokumentów i nie moja to oczywiście rodzina. Ale był to wtedy przykład m.in. zmiany nazwisk w historii pewnej rodziny.
W tejze sprawie powyzszy artykul uznalem w pierwszej chwili za pomyje i pomowienie.
Jednakze palac prezydencki nabral wody w usta, autorka artykulu nie zostala pozwana do sadu na znieslawienie, a Marek Minakowski naniosl odpowiednie poprawki w swych bazach.
Milczenie nalezy zatem przyjac jako akceptacje. Tyle.