Nazwisko?
Tak.
Ale nazwisko, które mogło się zmieniać?
Owszem, mogło się zmieniać i zmieniało – przecież czytałem o tym i książki i gawędy Waldka.
Ehhhh...
No tak, ale jak to u mnie [przy moich przodkach] musiało być "coś" ekstra.
"Se" wymyślili, że w ciągu kilku lat, zmienią dwa nazwiska i to jedna para małżeńska
Wszystko zaczęło się w dniach 19-23 stycznia 2008r.
Przeglądałem wtedy parafię Wysokienice w poszukiwaniu metryk moich Płucienników – takkkk... to Ci, którzy doprowadzali mnie do rozpaczy swoimi "zawiłościami spadkowymi".
Ale do rzeczy, otóż wśród różnych sukcesów w "walce" z Płuciennikami, znalazłem akt ślubu Józefa Płuciennik i Bogumiły Piotrowskiej, a w nim informację, że Bogumiła urodziła się w Mszczonowie [parafia Mszczonów] ok. 1810r.
Działo się w wsi Wysokienice dnia dwudziestego drugiego lutego tysiąc osiemset trzydziestego roku o godzinie jedenastej przed południem. Wiadomo czynimy, że w przytomności świadków Kazimierza Walasa gospodarza z Złoty lat trzydzieści sześć i Jędrzeja Wolnego rolnika z Skoczykłod lat czterdzieści dwa liczących, na dniu dzisiejszym zawarte zostało religijne małżeństwo między Łukaszem Płuciennikiem młodzianem urodzonym w Skoczykłodach z Tomasz już zmarłego i Maryanny Gurajownej małżonków Płucienników, w tejże wsi z matką zamieszkałym gospodarzem lat trzydzieści pięć mającym, a panną Bogumiłą Piotrowską, córką Jędrzeja i Łucyi Mielczanownej małżonków Piotrowskich w Złoty zamieszkałych karbowych urodzoną w Mszczonowie, a teraz przy rodzicach zamieszkałą lat dwadzieścia mającą. Małżeństwo to poprzedziły zapowiedzi trzy w dniach siódmym, czternastym i dwudziestym pierwszym lutego roku bieżącego w parafii wysokienickiej; jako też zezwolenie ustne obecnych aktowi małżeństwa rodziców z strony nowo zaślubionej w dniu dzisiejszym było oświadczone. Tamowanie małżeństwa nie zaszło. Małżonkowie nowi oświadczają, iż nie zawarli żadnej przedślubnej umowy. Akt ten stawającym i świadkom nie umiejącym pisać przeczytany został. Ksiądz Jan Dąbkowski
Ha, nic prostszego, zamówiłem sobie mikrofilmy i czekałem szczęśliwy jak prosię.
Zupełny przypadek sprawił, że gdy do Wrocławia przyszła paczka, to ja zacząłem przeglądać mikrofilmy akurat nie od tej parafii, a od innej, której mikrofilmy również zamówiłem.
Jeszcze gdy otwierałem paczkę, byłem pewny, że te dwie parafie, to "zwykły spacerek", prostota, nic nie może mnie zaskoczyć, przecież to nie Topolscy czy Sierakowscy, że o Perlińskich nie wspomnę, nieeee... Ci są "normalni" - myślałem.
Niestety, moi przodkowie nie "zawiedli" i tym razem, co jednak było dla moich nerwów silnym doświadczeniem, gdyż myślałem, że przynajmniej te dwie linie moich Przodków, zachowają się "przyzwoicie" – ależżżż, gdzie tam – "pokazali".
Pierwsza parafia – zupełne "pudło", noooo... nic, nawet śladu mojej rodzinki, a przecież Feliks "przysięgał się" na ślubie, że właśnie w tej parafii przyszedł na świat. Ba, podobno nawet "przywlókł" na dowód jakieś papiery, by dołączyć je do alegaty – naturalnie alegaty się nie zachowały i to akurat Jego, inne z tego roku są, ale nie Jego – ciekawe
Ehhhh... pomyślałem, trudno, odbiję sobie na drugiej parafii – tej z Bogumiłą.
Zakładam więc kolejną rolkę na czytnik iiiiii... nic, znów nic, nic, nic...
Matko Boska [pomyślałem] przecież zaraz dostanę zawału – co Oni znów wymyślili? Czemu Jej tu nie ma?
Zdenerwowany i spocony "wajchuję" rolką w prawo w lewo, czytam już wszystko z kilku lat do przodu i jedynie dwóch wstecz [AP ma materiały od maja 1808r.] i ciągle nic.
Ooooo... nieeee... [pomyślałem] nie wyjdę z archiwum, niech robią co chcą, niech mi zaraz nawet napiszą odręcznie ten akt chrztu, ja bez "niczego" z archiwum nie wyjdę, będę je okupował i już, a metryka ma być.
Nieuchronnie zbliża się 18:00, a ja dalej się motam i przygotowuję w myślach do chwili, kiedy będę musiał stawić opór ochroniarzom archiwum i policji. Ustalam swoje rządania i gorączkowo szukam czegoś, co pozwoli mi wyjść z archiwum – Matko Przenajświętsza – czegokolwiek, proszę...
Jest 17:50 – znalazłem, ufff....
Fakt, ze ma się to jak "pięść do oka" ale oddala na czas nieokreślony moją okupację budynku AP Wrocław.
Moje "trofeum" to:
Roku tysiąc osiemset dziewiątego dnia siedemnastego grudnia o godzinie trzeciej po południu przed nami proboszczem mszczonowski sprawującym obowiązki urzędnika stanu cywilnego gminy mszczonowskiej powiatu błońskiego w departamencie warszawskim. Stawił się uczciwy Jędrzej Pietrzak lat liczący czterdzieści trzy służący na starostwie Józefpól we dworze za gajowego i okazał nam dziecię płci żeńskiej, które się urodziło dnia piętnastego bieżącego miesiąca o godzinie czwartej po południu w domu dworskim, oświadczając iż jest spłodzone z niego i Łucyi Jankowskiej lat dwadzieścia trzy mającej małżonki jego i że życzeniem jego jest nadać mu imię Bogumiła po uczynieniu wyższego oświadczenia i okazaniu nam dziecięcia w przytomności sławetnego Juliana Chłodowicza lat trzydzieści mającego pocztmajstra mszczonowskiego tudzież Jana Kokotowskiego lat sześćdziesiąt osiem mającego kościelnego tutejszego. Po czym akt niniejszy urodzenia stawającym przeczytawszy podpisaliśmy. Ksiądz Mateusz Kuczyński Proboszcz Mszczonowski Urzędnik Stanu Cywilnego
Wynik jest opłakany, gdyż zamiast Piotrowskiego mam Pietrzaka, a zamiast Mielczanowej mam Jankowską, ale przynajmniej imiona się zgadzają i co [chyba] ważne, są oryginalne w tej parafii.
Przywlokłem się do domu i postanowiłem napisać do Waldka w oczekiwaniu, że napisze mi, iż zwariowałem, ale Waldemar odpisuje mi co następuje:
Witaj.
Sprawa jest raczej prosta. Rodzice Bogusi awansowali. Stary był karbowym, a to dla chłopów max, co można było osiągnąć. Otarł się zapewne o niejedną pańską klamkę i zdążył się połapać że Pietr to chłop,, a Piotr, to już panisko

Nazwisko Pietrzak, to typowe nazwisko włościańskie, odimienne. Powstało od gwarowego imienia Pietr, Pieter. Nazwisko Piotrowski, to już forma typowa dla szlachty. Był to czas, gdy chłopi nagminnie "uszlachcali" swoje nazwiska. Tu mamy własnie takie zjawisko.
Matka i jej nazwisko.
Nazwiska kobiet traktowano z dużą dowolnością. Często kobieta przy ślubie miała inne nazwisko panieńskie, a przy dzieciakach zupełnie inne. I oby tylko jedno!!!
Gdy była wdową, to mogła występować pod nazwiskiem panieńskim, albo pierwszego męża. Stosowano też w miejsce nazwiska formy przezwiskowe, typowe dla danej rodziny. Dość częstym zjawiskiem jaki obserwuję (mam teraz to właśnie na tapecie w par. Domaniewice) było podawanie w miejsce nazwiska panieńskiego (rodowego) mężatki, jej patronimika. Tak np. Kowalszczanka może naraz występować jako Karolówna, bo była córką Karola.
Rada.
Jak masz te mikrofilmy, to przekop je pod kątem pary Jędrzej Pietrzak i Łucja Jankowska. Zobacz jak zapisywano ich przy innych dzieciakach, sprawdź ich ślub itd.
Jak dla mnie, to jest to ta sama para, a nazwisko kobiety zweryfikujesz innymi zapisami

Pełnia szczęścia!!!
Teraz to nawet jak nic nie znajdę, to i tak wpiszę ich w drzewo i podeprę się autorytetem Waldka.
Wpiszę dokładnie i zacytuję Waldka [pomyślałem] i wtedy to nawet IPN się nie przyczepi.
Aleee... nie mogłem się doczekać kiedy wreszcie będę mógł dziś pójść po pracy do AP.
By przyspieszyć ten moment, zabrałem do pracy laptopa iiiii.... mając chwilkę czasu, postanowiłem przejrzeć moje notatki ze stycznia – z parafii Wysokienice.
"Se" czytałem, czytałem, czytałem i nagle zacząłem nerwowo chichotać.
Sami popatrzcie co znalazłem:
1827r. chrzest 47/1827r. z dnia 25.08.1827r. Maryanna Piotrowska ur. 22.08.1827r. w Złota, córka Andrzeja Piotrowskiego karbowego lat 56 i Łucyi z Jankowskich lat 40 mającej ok.
hahahahaaha... miałem tą wersję "przejściową" cały czas w domu
Musiałem się tym wszystkim z Wami podzielić – cieszę się bowiem jak dziecko i chcę, by moi Przyjaciele cieszyli się zemną.
Genealogia to najpiękniejsze hobby, dostarcza tak wielu wrażeń, że chyba żadne inne hobby nie może się z nią nawet próbować porównywać
A, nazwiska się zmieniają, zmieniają, zmieniają
